Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


19 sierpnia na gali w Międzyzdrojach drugi tegoroczny pojedynek stoczy Paweł Stępień (6-0, 5 KO), który tym razem skrzyżuje rękawice z niepokonanym Kubańczykiem Dayronem Lesterem (9-0, 5 KO). Niedawno dobrze zapowiadający się pięściarz wagi półciężkiej zakończył współpracę z Andrzejem Gmitrukiem, jednak ze spokojem patrzy w przyszłość.

Pojawiają się nieoficjalne informacje, że Andrzej Gmitruk nie jest już twoim trenerem, ani promotorem. Czy to prawda?
Paweł Stępień: Tak, mogę to potwierdzić. Razem podjęliśmy tę decyzję. Trener ma swoje sprawy i od pewnego czasu ogranicza przebywanie na sali bokserskiej, a ja też muszę iść swoją drogą i rozwijać się. Rozstaliśmy się w dobrej atmosferze i myślę, że to decyzja dobra dla nas obu.

Kto teraz będzie w takim razie twoim trenerem?
Wiele osób sobie nie zdaje sprawy, że z trenerem Gmitrukiem trenowałem tylko kilka tygodni w czasie przygotowań do poszczególnych walk. Całą bazę wykonywałem z trenerem Jurą Wachtierowem w Szczecinie. On doskonale mnie zna i rozumiem. Jest dla mnie nie tylko trenerem, ale też psychologiem. Z nim będę pracował dalej, na razie bez łączenia tego z jakimkolwiek innym szkoleniowcem.

Czyli nie będziesz już przyjeżdżał na treningi do Warszawy?
Prawdopodobnie będę toczył sparingi w Warszawie, ale czekam na sygnał od promotorów. Wiem, że mają teraz sporo pracy, ale w najbliższych dniach to powinno się wyjaśnić. Nawet jeśli będę sparował w Warszawie, to zawsze będzie ze mną trener Jura. Rozumiemy się świetnie, a on zna mój organizm i moją psychikę jak nikt inny.

Dlaczego przez pół roku nie oglądaliśmy cię w ringu?
Szczerze mówiąc, wiele wskazywało na to, że wystąpię na gali Polsat Boxing Night. Wiedząc o tym, że wszystko ku temu zmierzało, odpuściłem występy na gali w Poznaniu i jednej gali Mariusza Grabowskiego. Dostałem nawet od Mateusza Borka kontrakt na walkę na PBN7, więc wierzyłem w to, że tam zaboksuję.

Co się stało w takim razie?
Nikt nie chciał ze mną boksować. Ja podpisałem kontrakt na walkę z Piotrem Podłuckim, ale on musiał się wycofać skoro do naszego pojedynku nie doszło. Mateusz Borek powiedział, że łącznie walki ze mną odmówiło czterech pięściarzy.

Wszyscy boją się Stępnia?
Nie wiem, tak naprawdę mało mnie to obchodzi. Szkoda, że nikt nie zdecydował się podjąć rękawicy, bo bardzo liczyłem na występ na tak dużej gali. Szybko jednak pojawiła się wiadomość, że będę boksował w Międzyzdrojach i teraz robię wszystko, żeby tam pokazać się z jak najlepszej strony.

Rywal wydaje się wymagający.
Tak, ale z drugiej strony, przed ostatnią walką z Artemem Redko mówiono to samo. Tymczasem wyszedłem, rzuciłem kilka ciosów i nawet nie wiem kiedy ta walka się skończyła. A przecież chwilę później Redko pojechał do Niemiec na galę Sauerlanda i przegrał niejednogłośnie na punkty z zawodnikiem o bilansie 16-0.

Czyli to ty jesteś taki dobry.
Ja na pewno wierzę mocno w to, że jestem w stanie osiągnąć sukces w boksie. Cieszę się, że dostaję teraz ciekawy sprawdzian, chociaż patrząc na moje dwie ostatnie walki, trzeba docenić pracę promotorów i nie można powiedzieć, że boksuję z kelnerami.

Po ostatniej walce wszyscy czekali na kolejne nokauty, ale musieli poczekać trochę na ciebie.
Tak, ale potrzebowałem też trochę tej przerwy. Czas leczy rany, ale cała sprawa z moim tatą ciągle we mnie siedzi. Nawet przydał mi się okres pewnej ciszy. Poza tym nokaut w ostatniej walce też był w dużej mierze zasługą tego w jaki sposób rozgrzał mnie trener Jura. W szatni robiliśmy tylko makarony, które świetnie mnie rozluźniły i pozwoliły złapać rytm. Na tarczach pewnie bym się niepotrzebnie spiął.

Słychać, że jesteś naładowany energią i pozytywnym myśleniem.
Tak, bardzo chciałbym, żeby mój rywal w Międzyzdrojach okazał się wymagający, bo chcę boksować z coraz lepszymi pięściarzami. Nastawiam się na trudną walkę, ale kto wie, czy nie skończy się tak jak ostatnio.

Kup bilety na galę Seaside Boxing Show w Międzyzdrojach >>