Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


18 kwietnia były mistrz Europy wagi półśredniej Rafał Jackiewicz (46-12-2, 21 KO) znów założy bokserskie rękawice. W Legionowie skończy się wielomiesięczny tasiemiec pod tytułem: Jackiewicz-Szeremeta. Przed pojedynkiem doświadczonego dinozaura ringu z młodym krnąbrnym Białostocczaninem jest sporo złej krwi. Obaj pięściarze dają systematycznie pożywkę brukowej prasie. "Wojownik" po raz kolejny potwierdza przy okazji, że na naszym podwórku wciąż jest niepokonanym mistrzem "śmieciowej gadki". W końcu, specjalizował się już w niej wtedy, gdy jego kwietniowy rywal "wołał na księdza Zorro”…

Hubert Kęska: Słyszałeś, że jesteś Alem Capone w dresach?
Rafał Jackiewicz: Tak, wiem że tak określił mnie Szeremeta. Tutaj akurat trafił. Kiedy miałem dwadzieścia lat koledzy śmiali się, że jestem jak Al Capone. W sobotę na zabawach mordowałem chamów. W niedzielę chodziłem do kościoła.

Podobno w młodości swoje kickboxerskie umiejętności szlifowałeś właśnie na zabawach.
Śmieję się czasami, że trenowałem na chamach spod budki. To trochę taka przenośnia. Ludzie sporo od siebie dodają. Ble, ble, ble, ble. Nie było tak, że pokazywałem jaki jestem mocny na pijakach. Nie. Ja nigdy nikogo nie prowokowałem. Więcej, nie zdarzyło mi się uderzyć mniejszego od siebie. To mnie zaczepiano. W tamtych czasach ważyłem zaledwie 62 kilo, z tyłu miałem dłuższe włosy. Widzisz, jestem też garbaty.

Ciężko jest znaleźć mniejszych od Ciebie. Barwny felietonista Paweł Zarzeczny powiedział ostatnio, że masz "wzrost siedzącego psa".
Zdarzali się mniejsi. Chciałbym zobaczyć zdjęcie jak wygląda pan Zarzeczny.

Jest duuuży. Mówił, że nie chodzisz w jego kategorii wagowej.
Zawsze lałem większych chamów. Zarówno umięśnionych, jak i takich jak pan Zarzeczny - z wielkimi brzuchami. Ważąc 62 kilo okładałem się z nimi, czy to na solówkach, czy przy okazji większych awantur. Uważałem, że im większego, im silniejszego przeciwnika pokonam, tym sam staje się mocniejszy, a co za tym idzie, ludzie będą mnie szanować. Im większy cham, tym większy huk jak walnie glebę. (...)

Rafał Jackiewicz to człowiek, który oszukał przeznaczenie?
Nie raz. Nie raz otarłem się o śmierć. Byłem wywieziony, porwany, związany, uprowadzony. Dostałem siekierą, miałem przy głowie pistolet, grozili że przestrzelą mi kolana. Miałem nóż w sercu - gorzej chyba nie można. Przyjeżdżali do mnie pod blok, przyjeżdżali z bejsbolami. Chcieli mnie łamać. Dostałem szklanką jeden raz, drugi raz, trzeci raz. Oberwałem kastetem.

Podobno przygotowujesz autobiografię.
Tak, będą jaja. Po walce z Szeremetą jedziemy z koksem. O tej autobiografii przebąkiwałem już wcześniej. Pomysł jej wydania pojawił się jakiś czas temu. Propozycja nie wyszła ode mnie. Sam nigdy nie myślałem o książce. Zgosiło się do mnie dwóch chłopaków, dziennikarzy. Powiedzieli, że chcą się tym zająć. Początkowo zaoferowano mi bardzo mały procent od książki. Teraz kasa ma się zgadzać. (...)

W którym momencie zdecydowałeś, że przechodzisz na jasną stronę mocy?
Po tym jak mnie uprowadzono, miałem wybór. Albo brnąć w to dalej, albo zrezygnować i zacząć wszystko od nowa. To był dwutysięczny rok. Moi wspólnicy, właściwie też najlepsi przyjaciele, poszli dalej w strukturę. Dzisiaj mają po 15 lat odsiadki. Ja im szczerze powiedziałem: "chłopaki, ja odbijam, za pół roku rodzi mi się syn". W tamtym czasie moja była żona spodziewała się dziecka. Wiedziałem również, że w dniu swoich 24. urodzin zadebiutuję na zawodowym ringu. Tłumaczyłem im, że teraz spróbuję inaczej zarabiać na życie.

Może naoglądałem się zbyt wielu gangsterskich filmów i mam spaczone spojrzenie, ale wydaje mi się, że nie jest tak łatwo odciąć się od takiego środowiska. Nie grożono Ci, nie nagabywano?
Nie, poszedłem w swoją stronę. Oczywiście, kiedy poinformowałem kolegów o swoich planach mówili: „słuchaj, podjedziemy tam, oni nas nie ruszą, musimy się bronić i z nimi walczyć”. Z kim walczyć? Chodziło o konkurencyjną grupę. Wiesz, ja nie byłem na tyle w tym wszystkim. Byłem jedynie drobnym rzezimieszkiem, małym wiejskim cwaniaczkiem. Nie byłem w żadnej zorganizowanej grupie. Nie byłem żołnierzem, choć mogłem nim zostać. Moi koledzy poszli tą drogą i dzisiaj siedzą. Ja postanowiłem, że nie będę w to wchodził głębiej. W odpowiednim momencie od tego odbiłem.

Cały wywiad z Rafałem Jackiewiczem do przeczytania na sporteuro.pl >>