Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Opalach z trenerem po treningu w Ghanie

Przemysław Opalach (13-2, 12 KO) wraz z trenerem Markiem Majewskim wylądowali wczoraj o godz. 14 na lotnisku w stolicy Ghany, Akrze. Na ringowych deskach Accra Sport Stadium olsztynianin zmierzy się jutro z Tanzańczykiem - Maishą Samsonem (8-4-2, 4 KO). - Po pierwszych zajęciach na miejscowej sali jesteśmy z trenerem pełni optymizmu przed walką - przekonuje pięściarz z Olsztyna.

Stawką zakontraktowanego na 12 rund pojedynku będą pasy IBF International, WBF i WBO African wagi superśredniej. Ważenie przed galą Warrior Night II rozpocznie się o godzinie 16.

Kamil Kierzkowski: Jak minęła podróż?
Przemysław Opalach
:Męcząco, ale jesteśmy zadowoleni. W poniedziałek ruszyliśmy autobusem do Monachium, ok. 14 byliśmy na miejscu. Następnego dnia rano samolot do Kairu, przylecieliśmy po południu. Następnego dnia rano samolot do Ghany… No i wreszcie dotarliśmy.

- Pierwsze wrażenia?
Gorąco. Zima w Polsce w tym roku jeszcze nie dała się zbytnio we znaki, ale i tak różnica jest bardzo wyczuwalna.

- Męcząca podróż i klimat nie odbiją się aby zbytnio na twojej dyspozycji w ringu?
Oczywiście fajnie byłoby być tu nieco wcześniej, było to jednak niemożliwe. Wszystko okaże się jutro. Mam nadzieję jednak, że nie będzie miało to aż tak wielkiego znaczenia. Na pewno będzie trudniej, ale miałem już wiele razy pod górkę w mojej dotychczasowej karierze. Zdążyłem się chyba przyzwyczaić. Wszystko okaże się jutro.

- Jak opisałbyś Ghanę?
Jest to dość… specyficzny kraj. Wrażenie jest oczywiście niesamowite. Człowiek wiele słyszy, czyta o tym jak tu jest. Żeby przekonać się jak żyją tu w tzw. państwach „Trzeciego Świata" – trzeba to zobaczyć na własne oczy. A to co zobaczyłem to przecież ledwie ułamek. Jestem tu od niedawna, w dodatku w stolicy. Te obrazy potrafią wstrząsnąć. Jak to wszystko wygląda poza Akrą? Jestem bardzo ciekaw.

- Jakie wrażenie zrobiła na Tobie miejscowa ludność?
Myślę, że pozytywne. Odbierają mnie całkiem dobrze. To twardzi ludzie. Nie użalają się nad sobą. Bieda jest widoczna, aż ściska gdzieś tam w środku, robi się przykro. Dają jednak radę. Mają czas… ja natomiast już od pierwszego dnia nie mam słuchawek (śmiech).

- Tzn?
Oddałem. Jakiś chłopak zauważył u mnie słuchawki i bardzo mu się spodobały. Oglądał i oglądał je chyba ze wszystkich możliwych stron. Zapytałem wreszcie czy je chce i mu je oddałem. Dziękował mi później chyba z godzinę.

- Z tego co wiem odwiedziliście już udostępnioną Wam salę gimnastyczną. Jak przebiegł trening?
Dobrze, nie czułem jakiegoś większego dyskomfortu. Klimat nie dawał się zbytnio we znaki. Mam nadzieję, że tak samo będzie na stadionie. Jeśli organizm będzie funkcjonował tak jak na tej sali, to jestem pewny swego.

- Niewielu pięściarzy w Polsce ma taką okazję: kilka słów przesłanych z Afryki specjalnie dla polskich kibiców?
Trzymajcie za mnie kciuki. Pokażę, że mam jeszcze wiele do zaoferowania jako pięściarz i zrobię wszystko, by ich nie zawieść. Chciałbym też gorąco podziękować wszystkim tym, dzięki którym miałem możliwość tu przylecieć. Gdyby nie przyjaciele z Wrocławia i Olsztyna, Gardy, Kosmy, CFO, LifeFitness Academy, Adrenaline czy ostródzkiego Kinetic – mój wylot do Afryki nie miałby szans na realizację. Gorąco – jak to z Afryki – pozdrawiamy z trenerem również nasze rodziny i ekipę olsztyńskich „Wilków”. Niedługo mamy nadzieję przywieźć wam kilka pasów (śmiech).