Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Andrzej WawrzykJutro wsiądzie w samolot i ruszy do Moskwy. Andrzej Wawrzyk w piątek spróbuje zdobyć pas mistrza świata wagi ciężkiej federacji WBA. Ten "regularny", ale zawsze pas. Musi "tylko" pokonać Aleksandra Powietkina.

Bez sensu pisać, że Polak nie jest faworytem. To banał i wie o tym każdy, kto choć trochę orientuje się w boksie. Ba! Zdaniem większości ekspertów właściwie nie ma żadnych szans, bo tak naprawdę jest "przystawką" dla Rosjanina przed starciem za miliony dolarów z Władymirem Kliczko. Wszystko to prawda, ale co z tego? W boksie widzieliśmy już nie takie sensacje. Nie mówię, że sam na nią jakoś szczególnie liczę, stwierdzam fakt.

Albert Sosnowski, Tomasz Adamek czy Mariusz Wach walczyli z braćmi Kliczkami i o niespodziankach nie było mowy. Temu ostatniemu nawet na dopalaczach się nie udało, choć przynajmniej dał się obijać do ostatniego gongu. Andrzej Gołota i jego cztery (przegrane) podejścia do tytułu, to inna bajka. I nie chce mi się nawet zagłębiać w temat, bo znowu będzie, że się czepiam naszego wspaniałego rodaka. Trzeba jednak przyznać, że ten akurat potrafił zadziwić świat na wiele różnych sposobów. Co prawda nigdy nie tak jak chcielibyśmy, ale zawsze.

A wracając do Wawrzyka. Nawet porażka z Powietkinem w Moskwie może przynieść jego karierze więcej korzyści niż obicie dwudziestu kolejnych "kalafiorów". Szczególnie jeśli pokaże wszystko co umie i dołoży do tego wielkie serce. Andrzej w piątek nie ma nic do stracenia. Za to do zyskania znacznie więcej.


Jutro wsiądzie w samolot i ruszy do Moskwy. Andrzej Wawrzyk w piątek spróbuje zdobyć pas mistrza świata wagi ciężkiej federacji WBA. Ten "regularny", ale zawsze pas. Musi "tylko" pokonać Aleksandra Powietkina.

Bez sensu pisać, że Polak nie jest faworytem. To banał i wie o tym każdy, kto choć trochę orientuje się w boksie. Ba! Zdaniem większości ekspertów właściwie nie ma żadnych szans, bo tak naprawdę jest "przystawką" dla Rosjanina przed starciem za miliony dolarów z Władymirem Kliczko. Wszystko to prawda, ale co z tego? W boksie widzieliśmy już nie takie sensacje. Nie mówię, że sam na nią jakoś szczególnie liczę, stwierdzam fakt.


Albert Sosnowski, Tomasz Adamek czy Mariusz Wach walczyli z braćmi Kliczkami i o niespodziankach nie było mowy. Temu ostatniemu nawet na dopalaczach się nie udało, choć przynajmniej dał się obijać do ostatniego gongu. Andrzej Gołota i jego cztery (przegrane) podejścia do tytułu, to inna bajka. I nie chce mi się nawet zagłębiać w temat, bo znowu będzie, że się czepiam naszego wspaniałego rodaka. Trzeba jednak przyznać, że ten akurat potrafił zadziwić świat na wiele różnych sposobów. Co prawda nigdy nie tak jak chcielibyśmy, ale zawsze.


A wracając do Wawrzyka. Nawet porażka z Powietkinem w Moskwie może przynieść jego karierze więcej korzyści niż obicie dwudziestu kolejnych "kalafiorów". Szczególnie jeśli pokaże wszystko co umie i dołoży do tego wielkie serce. Andrzej w piątek nie ma nic do stracenia. Za to do zyskania znacznie więcej.