Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

 

Już 21 stycznia w Manchesterze Krzysztof Głowacki zmierzy się z Richardem Riakporhe'em. Dla byłego mistrza świata wagi junior ciężkiej to kolejna duża walka w karierze. - To może być taki mój ostatni taniec. Ta walka odpowie na wiele pytań, w tym na te najważniejsze - w którym miejscu teraz jestem - powiedział "Super Expressowi" Głowacki.

Sporo było zawirowań u ciebie w ostatnich tygodniach, wspominałeś nawet o zakończeniu kariery, więc pewnie odetchnąłeś, gdy wreszcie oficjalnie ogłoszono walkę w Anglii?
Krzysztof Głowacki: Oj tak, bardzo duży kamień spadł mi z serca. Starzeje się, młodszy nie będę i nie mogę tylko trenować. Ja muszę walczyć, to mnie napędza, to mnie nakręca. Jak wreszcie oficjalnie podano termin pojedynku, to wróciła motywacja i chęci do przychodzenia na salę.

Czy batalia z Riakporhe to może być twoja ostatnia szansa, by w niedalekiej przyszłości powalczyć o ten upragniony tytuł mistrza świata?
Jak najbardziej, to może być taki mój ostatni taniec. Ta walka odpowie na wiele pytań, w tym na te najważniejsze - w którym miejscu teraz jestem. Mam nadzieję, że jeszcze przede mną dużo dobrego, ale najpierw muszę pokonać Riakporhe.

Lubisz jeździć na teren wroga?
Lubię. To mnie dodatkowo mobilizuje. Zdaję sobie sprawę, że na punkty nie wygram. Przy wyrównanej walce nie ma na to szans, jedyna opcja, to rzucić go kilka razy na deski i wtedy pewnie sędziowie daliby mi zwycięstwo. Nie mogę się jednak na nich oglądać, muszę wziąć sprawy w swoje ręce i zrobić wszystko, by wygrać przed czasem.

Pełna treść artykułu w "Super Expressie" >>