Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Niedawny pretendent do tytułu mistrza świata wagi średniej Maciej Sulęcki (28-2, 11 KO) przeszedł dzisiaj zabieg czyszczenia kości prawej dłoni. "Striczu" do pełnych treningów będzie mógł wrócić za miesiąc.

- Nie jest to nic poważnego, ale to bolesna sprawa, więc trzeba było zrobić z tym porządek. Za cztery tygodnie będę mógł już uderzać w worek, więc jeśli będzie taka szansa, to w grudniu mógłbym stoczyć kolejną walkę - powiedział pięściarz z Warszawy.

Sulęcki w ostatnim ringowym występie przegrał na punkty z Demetriusem Andrade w walce o pas mistrzowski federacji WBO. Pomimo porażki, pięściarz grupy KnockOut Promotions wciąż jest jednak wysoko notowany w światowych rankingach. Sulęcki przymierzany był m.in. do występu na październikowej gali grupy Matchroom w Chicago.

Add a comment

Maciej Sulęcki (28-2, 11 KO) będzie musiał przejść operację dłoni kontuzjowanej jeszcze w walce z Gabrielem Rosado. Uraz dokuczał "Striczowi" od marcowego pojedynku, w pewnym stopniu utrudniając też przygotowania do mistrzowskiego starcia z Demetriusem Andradem w czerwcu, które zakończyło się porażką Polaka na punkty.

- Pojawiły się zrosty i zwapnienia. Myślałem, że obędzie się bez interwencji lekarskiej, ale trzeba to wyleczyć. Zabieg polegać będzie na podszlifowaniu kości. Na szczęście to nic poważnego i ręką będzie wyłączona z treningów około miesiąca - zdradził w rozmowie z TVP Sport pięściarz z Warszawy.

Maciej Sulęcki niedawno powrócił na salę treningową po przegranej z Andradem. Ekipa KnockOut Promotions rozważała powrót "Stricza" na ring podczas październikowej gali w Chicago z udziałem Oleksandra Usyka.

Add a comment

Maciej Sulęcki (28-2, 11 KO) powoli wchodzi w rytm treningowy po porażce z czempionem WBO wagi średniej Demetriusem Andrade (28-0, 17 KO). W rozmowie z TVP Sport "Striczu" wrócił do czerwcowego pojedynku.

- Przegrałem słusznie, byłem bezradny, potrafię sobie to powiedzieć, bo tak było - byłem bezradny - stwierdził 30-letni warszawianin. - Nie wiedziałem, jak się do niego dobrać, był bardzo atletyczny, bardzo mobilny, nisko na nogach schodził, na takie coś nie byliśmy przygotowani.            

- Trafiłem na lepszego rywala, niedocenianego przeze mnie. Fantastyczny zawodnik, nie podejmuje ryzyka, nie jest wirtuozem bitki, ale nie o to tu chodzi. My boksujemy, tu trzeba wygrać, tu trzeba oszukać. On to zrobił, chylę czoła - dodał Sulęcki.

Więcej na stronie TVP Sport >>

Add a comment

Niedawny pretendent do tytułu mistrza świata wagi średniej Maciej Sulęcki (28-2, 11 KO) wrócił do treningów po czerwcowej porażce z rąk Demetriusa Andrade. Na razie nie wiadomo, kiedy kibice zobaczą po raz kolejny w ringu 30-latka.

- Aktualnie ważę 81 kilogramów, ruszam się, ale bez przesady. Ostatnio polubiłem sporty wodne. Poza tym biegam i robię siłę. Cieszę się chwilą i wakacjami, a oprócz tego dbam o formę - mówi pięściarz z Warszawy.

Stawką walki z Andrade był mistrzowski pas WBO w limicie wagowym do 72,5 kilograma. 30-latek wkrótce ma spotkać się ze swoim promotorem Andrzejem Wasilewskim i ustalić plan na najbliższe miesiące. Pięściarz grupy KnockOut Promotions nie wyklucza, że wróci do występów w kategorii super półśredniej.

- Spokojnie mogę zejść do 69 kilogramów. Jeśli usiądziemy z panem Andrzejem Wasilewskim i wspólnie ustalimy taki plan, to ja nie mam z tym problemu. Jeśli pod koniec roku miałbym wrócić walką ze średnim rywalem, a potem np. boksować z Jaime Munguią czy Jessiem Vargasem, to jestem jak najbardziej na tak. Ale to tylko rozważania. Na dzisiaj jestem zawodnikiem wagi średniej - zdradza Sulęcki.

Polak na pewno nie zamierza w najbliższym czasie zmieniać sztabu szkoleniowego. Podobnie jak do dwóch poprzednich występów, Sulęcki będzie trenował do kolejnych startów z Piotrem Wilczewskim.

Add a comment

- Chcę wrócić jeszcze w tym roku i zmierzyć się z silnym rywalem, żeby odzyskać twarz – mówi Maciej Sulęcki. Po porażce w walce z Demetriusem Andrade Maciej Sulęcki odciął się od mediów i spędza czas z rodziną. Pod koniec czerwca Polak stracił pierwszą szansę na zdobycie tytułu mistrza świata, bo Amerykanin pewnie obronił tytuł federacji WBO w wadze średniej.

Minęło kilkanaście dni od pana przegranej walki o tytuł mistrza świata z Demetriusem Andrade. Poukładał pan to sobie już w głowie i znalazł odpowiedź na pytanie, dlaczego wypadł tak kiepsko? 
Maciej Sulęcki: Szczerze mówiąc, staram się o tym nie myśleć. Jestem z rodziną, odpoczywam, resetuję się i unikam świata sportu. Nawet walki właściwie nie oglądałem.

Trudno panu odmówić serca do walki, ale kiedy po tym pojedynku słyszałem, że "Striczu" pokazał charakter, to się z tym nie zgadzam. Andrade wyssał z pana serce. Przyszły ostatnie rundy, a pan stał i nie wiedział, co robić.
Przegrałem, to wszystko, co pan mówi, jest prawdą. Biorę to na klatę, byłem słabszy. Przestudiuję i przeanalizuję dokładnie, wyciągnę wnioski. Nie wierzę, że popełniliśmy błędy w przygotowaniach. Obóz był dobry, sparingpartnerzy na wysokim poziomie. Zabrakło czegoś w ringu. Rozmawiałem z trenerem Piotrem Wilczewskim, mówił, że kiedy patrzył na moją walkę, przypomniało mu się starcie Tomka Adamka z Chadem Dawsonem. Tam Polak też trafił na rywala, który kompletnie mu nie pasował. Trudno walczyć z kimś, kto nie podejmuje walki. Oczywiście, sam także nie zaryzykowałem, ale Andrade był bardziej uciekinierem. Przy czym jeszcze raz: Amerykanin wygrał walkę, bo zrobił to co musiał, niczego mu nie ujmuję. A ja lecę dalej.

Kiedy chce pan wrócić do ringu?
Na pewno w tym roku. Na razie jednak z nikim o tym nie rozmawiałem. Po raz pierwszy od wielu lat całkiem odciąłem się od sportu i jest mi dobrze. Odpoczywam psychicznie z rodziną. Ale wiadomo, będę chciał wrócić. Muszę porozmawiać z panem Andrzejem Wasilewskim o naszych planach, bo nie wiem, czy wystąpię teraz w Polsce czy w Stanach Zjednoczonych. Na to wszystko przyjdzie jednak czas. Za chwilę wracam do sportowego rytmu i wszystko nabierze rozpędu.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>

Add a comment

- Porażka bardzo boli. A styl, w jakim zostałem pokonany, boli jeszcze bardziej. Zawiodłem kibiców i swoją rodzinę, ale przede wszystkim zawiodłem sam siebie. Dlatego chcę jak najszybciej wrócić walką z dobrym rywalem. Celem na pewno jest powrót w miejsce, w którym byłem - zapowiada w rozmowie z Interią 30-letni Maciej Sulęcki, najlepszy polski pięściarz kategorii średniej. "Striczu" w niedawnym pojedynku o tytuł mistrza świata organizacji WBO z Demetriusem Andrade nie był stanie dobrać się do skóry Amerykaninowi i przegrał na punkty do jednej bramki.

Po porażce z Andrade pewnie bardziej potrzebował pan odpocząć mentalnie niż fizycznie. To już się udało?
Maciej Sulęcki: Fizycznie faktycznie za bardzo nie było po czym odpoczywać, może tylko samymi przygotowaniami, bo walka nie była strasznie męcząca. Natomiast jeśli chodzi stronę mentalną, to kurcze wiadomo, że ciężko przeżywa się porażki. A zwłaszcza taką, oddaną praktycznie bez walki, bo trudno było mi cokolwiek zrobić. Jeszcze trochę mnie to męczy, ale jest całkiem dobrze.

Powiedział pan, że dziewięć na dziesięć walk z Andrade by przegrał. W takim razie co w tej jednej walce musiałoby się stać, żeby dał pan Amerykaninowi łupnia w ringu?
To bardzo dobre pytanie... Może trochę szczęścia? Wie pan, co jest w tym wszystkim najgorsze? To, że czujesz, że rywal był od ciebie lepszy tylko w szczegółach, bo w gruncie rzeczy nie zrobił mi krzywdy, ale zbiór tych detali sprawił, że całkowicie mnie zdominował. Uważam, że z innymi zawodnikami na światowym poziomie poradziłbym sobie dużo lepiej, ale nie ma co teoretyzować. Teraz znów czekam na te duże walki, żebym mógł odzyskać twarz, którą trochę straciłem z Andrade. Powiem to jeszcze raz, że stanąłem naprzeciwko zawodnika lepszego od siebie, bardzo niewygodnego i nieszablonowego. Z przeciwnikiem tego pokroju nigdy wcześniej nie miałem do czynienia. Tak jak powiedział mój trener Piotrek Wilczewski, u mnie wyszedł trochę brak doświadczenia olimpijskiego, z kolei rywal budował swój warsztat mnóstwem walk, zwycięstwami z najlepszymi i sukcesami, zanim przeszedł do boksu zawodowego. Po prostu załatwił mnie tą ogromną przewagą doświadczenia.

Od walki upłynęło niespełna dwa tygodnie. W tej chwili znajduje pan więcej odpowiedzi, czy wręcz przeciwnie - w pana głowie mnożą się nurtujące pytania?
Szczerze przyznam, że całkowicie odciąłem się od mediów społecznościowych. Mnie tam dzisiaj nie ma, nikt mnie nie znajdzie. Chciałem poświęcić czas mojej rodzinie. Przebywam głównie z córeczką, moją kobietą i wspólnie spędzamy całe dnie. Dlatego, co też będzie stwierdzeniem prawdy, za dużo o tej walce nie myślałem, bo tak naprawdę jeszcze jej nawet nie oglądałem. Można powiedzieć, że na razie temu wszystkiemu przyglądam się z boku, choć na pewno już wysnuwam jakieś wnioski, typu co powinienem zrobić, czego nie, a także jak chciałbym, by wszystko wyglądało w przyszłości. Celem na pewno jest powrót w miejsce, w którym byłem. Jak już powiedziałem, w moich oczach straciłem własną twarz, zawiodłem kibiców i swoją rodzinę, ale przede wszystkim zawiodłem sam siebie. Dlatego chcę jak najszybciej wrócić walką z dobrym rywalem, choć nie mówię, że od razu z absolutnego topu. Tak w tej chwili wyglądają moje przemyślenia, bo do wysnucia poważniejszych koniecznie potrzebuję obejrzeć walkę, co pewnie nastąpi jeszcze w tym tygodniu.

Pełna treść artykułu na Interia.pl >>

 

Add a comment

Przed sobotnim pojedynkiem o pas WBO wagi średniej Maciej Sulęcki (28-2, 11 KO) i Demetrius Andrade (28-0, 17 KO) nie szczędzili sobie gorzkich słów. Wygląda jednak na to, że po walce, zakończonej zwycięstwem Amerykanina, "topór wojenny" został zakopany.

Add a comment