Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

W sobotę w Centrum Rekreacyjno-Sportowym na warszawskich Bielanach odbyła się kolejna gala boksu olimpijskiego realizowana pod hasłem Landowski Boxing Night. Imprezę tradycyjnie poprowadził Szymon Majewski.

http://www.youtube.com/watch?v=8q4xldxjg_A

Add a comment

Tomasz Piątek (1-0-1, 0 KO) pokonał jednogłośnie na punkty Łukasza Janika (16-19-1, 9 KO) w pojedynku otwierającym galę Friday Boxing Night w Żyrardowie. Po czterech rundach wszyscy sędziowie punktowali 40-36 dla pięściarza grupy Fight Events.

Z dobrej strony z Żyrardowie pokazał się również Daniel Bociański (5-0, 2 KO), który nie miał żadnych problemów z Vitalijsem Parsinsem (4-7, 4 KO). Boksujący w kategorii super średniej pięściarz z Nowego Sącza pokonał Łotysza przez techniczny nokaut w trzeciej rundzie, rzucając do wcześniej na deski czterokrotnie.

Add a comment

Na karku czterdziestka, na koncie kilkanaście bojów o mistrzowski tytuł. Najbardziej zapracowany polski sędzia. To on wyliczył Marcina Najmana grzebiąc jego marzenia o mistrzostwie Polski. To w jego kierunku Andrzej Gołota skierował słowa, które "nie nadają się do publikacji". Z najbliższej możliwej odległości obserwował zawodowy debiut Krzysztofa Włodarczyka oraz boks dobrze rokującego Tomasza Garguli. Do niedawna wydawał komendy Robertowi Gortatowi, dziś ocenia jego pracę. Leszek Jankowiak - człowiek o bardzo kosztownym hobby.

Nadal pracuje Pan jako handlowiec?
Leszek Jankowiak: Tak, formalna nazwa mojego stanowiska to National Key Account Manager.

Sędziowie mają stawkę za walkę czy galę?
Polacy sędziujący w kraju - za galę. Bez względu na ilość walk, ich ciężar gatunkowy. Sędziowie przyjeżdżający do nas zza granicy natomiast, za konkretną walkę, do której zostali nominowani. Mówimy o starciach o tytuły liczących się federacji.

Byłby Pan w stanie utrzymać z boksu siebie i rodzinę? Myślę o nieco wyższym standardzie niż zupki chińskie i kajzerki.
Raczej nie. Rozpatrując w skali roku, miesięcznie nie wychodzi nawet minimalna krajowa. A jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenie.

Zna Pan sędziego, który żyje wyłącznie z boksu?
Nie znam. Według mojej wiedzy nie ma na świecie sędziego, który utrzymuje się jedynie z boksu. Nawet ci z największymi nazwiskami pracują w innych dziedzinach. Często prowadzą własną działalność gospodarczą. To sprawia, że są elastyczni i dostępni.

Wyobraża Pan sobie wprowadzenie zawodowstwa? Miałoby to jakikolwiek sens?
Na pewno nie u nas w kraju. Nie ma takiej możliwości. Brak zawodowstwa bierze się przecież stąd, że sędziowie nie są w stanie zarobić na boksie takich pieniędzy, jakie inkasują pracując na etacie. Po prostu. A czy bym chciał? No jasne! (śmiech)

Na Ukrainie przekonał się Pan, że zawód sędziego to w istocie zajęcie hobbystów.
Kabaret. To była walka o jakiś podrzędny tytuł. Chyba GBU. Miałem problem, żeby rozliczyć się z promotorem, mieszkałem w fatalnych warunkach. Góra drzwi odłaziła, bo ktoś wcześniej próbował włamać się do pokoju. Pięściarze weszli do ringu. Pierwsza, druga, trzecia runda… Między szóstą a siódmą po raz kolejny udaję się do każdego z sędziów i zbieram punktację. Nagle orientuję się, że na jednym ze stanowisk nastąpiła zmiana. "Co co chodzi?"- pytam zdezorientowany. Nowy punktowy na to: „Tamten musiał biec na pociąg”. Widocznie spieszył się do domu. (śmiech)

Sporo jeździ Pan po świecie. Wyjazdy na federacyjne konferencje pokrywa Pan z własnej kieszeni?
Tak. Federacje finansują pobyty tylko i wyłącznie swoim notablom. Nie są to małe koszta, bo miejsca konwencji są zazwyczaj dość egzotyczne.

Słyszałem, że wyjazd na Hawaje kosztował Pana 15 tys. złotych.
Może bardziej w granicach dziesięciu. Śmieję się do tej pory, że tych Hawajów nie zapomnę do końca życia.

Dlaczego?
Nie zawsze miałem taką sytuację finansową jak teraz, więc te wyjazdy staraliśmy się organizować możliwie jak najoszczędniej. W pierwszej kolejności szukaliśmy najtańszych połączeń. Niestety są to z reguły destynacje nie mające tanich linii. Masz normalne kursy, z założenia dość drogie. No to co? Oszczędzaliśmy na hotelach. Konwencje odbywają się w tych najbardziej topowych. Pięciogwiazdkowych, gdzie doba potrafi kosztować 140 dolarów. A trzeba tam nocować przez okrągły tydzień, co powoduje niebagatelne wydatki. Na Hawajach padło na Hilton. Pełen luksus, widok na ocean. A my mieliśmy widok na wielopoziomowy parking, który znajdował się dosłownie metr od naszego hotelu. Do pokoju dostawał się zapach spalin. Zresztą i tak strasznie w nim śmierdziało. Znaleźliśmy najtańszy nocleg na bookingu. To była speluna, w życiu nie nocowałem w gorszych warunkach. 

Pełna treść artykułu na Prawyprosty.com >>

Add a comment

W najbliższą sobotę w warszawskim CRS Bielany przy ul. Lindego 20 odbędzie się kolejna edycja gali Landowski Boxing Night. Tym razem impreza będzie realizowana pod hasłem "Zostań olimpijczykiem".

W planie gali jest wiele walk amatorskich w różnych kategoriach wiekowych i wagowych. W ringu pokażą się m.in. młodsi bracia Macieja Sulęckiego, najlepszego aktualnie polskiego pięściarza wagi średniej.

Impreza rozpocznie się o godz. 19.00. Ilość miejsc na gali jest ograniczona. Dla dzieci i młodzieży poniżej 18 lat, wstęp jest darmowy.

Add a comment

Boksujący w wadze lekkie Marek Jędrzejewski (7-0, 7 KO) odniósł w miniony weekend kolejne zwycięstwo przed czasem. 26-letni Polak zastopował w pierwszej rundzie na gali w Dusseldorfie Ramiza Dzafica (0-1, 0 KO).

- Marek ponownie zaliczył dobry występ, bił na korpus i nie pozwolił się rozwinąć rywalowi, który miał na koncie 60 pojedynków amatorskich i mistrzostwo Bośni. Chcielibyśmy, aby następny przeciwnik był bardziej wymagający i postawił mu większy opór - powiedział ringpolska.pl promotor pięściarza Krzysztof Jaszczuk.

Marek Jędrzejewski następny profesjonalny pojedynek stoczy 29 kwietnia. Później być może boksera grupy First Punch Promotion czeka wyjazd na treningi do Stanów Zjednoczonych. 

Add a comment

Z kwaśnymi minami wrócili z Moskwy pięściarze Rafako Hussars Poland. Kolejna porażka w rozgrywkach World Series of Boxing boli, tak samo jak ciosy rywali.

Husaria przegrała 1:4, choć gdyby sędziowie przychylniej spojrzeli na postawę Michała Olasia w wadze ciężkiej (91 kg), to porażka mogła być mniej bolesna. Co ciekawe, gdyby komputer wybrał innych sędziów (po pierwszym gongu odrzuca dwóch z pięciu) Olaś byłby zwycięzcą. Ci dwaj odrzuceni punktowali bowiem wygraną Polaka.

Inna sprawa, że 19-letni Isłam Takiejew (brązowy medalista mistrzostw Rosji) był najsłabszym w rosyjskim zespole. W tej wadze gospodarze mają przecież mistrza świata i Europy, Jewgienija Tiszczenkę, który nie tylko dla Olasia byłby zaporą nie do przebycia. Tak jak Belik Gałanow (49 kg) dla Dawida Jagodzińskiego, Władimir Nikityn (56 kg) dla Riccardo D’Andrei czy Piotr Chamukow (75 kg) dla Tomasza Jabłońskiego.

Trudniej ocenić możliwości Grigorija Lizunienki (64 kg), który przegrał z powodu kontuzji z Mateuszem Kosteckim. Srebrny medalista mistrzostw Rosji zyskał przychylność sędziów w dwóch pierwszych, bardzo wyrównanych rundach, ale w trzeciej walka została zatrzymana, bo rozbity łuk brwiowy Lizunienki krwawił zbyt mocno.

Tak więc można powiedzieć, że Kostecki, mistrz Polski wyższej kategorii (69 kg), wygrał szczęśliwie, ale trudno mieć o to do niego pretensje. Bił się ambitnie i moim zdaniem całkiem nieźle.

Ambicję i charakter pokazał też D’Andrea, który dzielnie wytrzymał pięć rund z bardzo silnym Nikitynem, byłym wicemistrzem świata i medalistą mistrzostw Europy. Włoch walczący w barwach Husarii na wygraną z Rosjaninem nie miał jednak szans, bo dzieli ich różnica klasy.

Pełna treść artykułu Janusza Pindery na Polsatsport.pl >>

Add a comment