Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Wojownik dziecięcego uśmiechu. Spartanin. Dla niektórych persona non grata polskiego boksu. Mówią, że w boks się bawi. Na każdym kroku musi udowadniać, że jest inaczej. Przemysław „The Spartan” Opalach, rocznik 86 – najlepszy polski pięściarz kategorii super średniej.

Od trzymetrowego stołu i dwugramowej piłeczki po łamanie kości w najostrzejszej sztuce walki. Pozasportowe życie Opalach przyniosło niemniej gwałtowną zmianę. Doświadczyło go. Skok w dorosłość okazał dla Olsztynianina wyjątkowo brutalny. Nie obyło się bez siniaków i ran. Niektóre nigdy się nie zabliźnią.

Czujesz się Niemcem mieszkającym w Polsce?
Przemysław Opalach: Czułem się tak w czasach amatorskich. Dawano temu wyraz na turniejach. Prosty przykład, mistrzostwa Polski w Pniewach – moje pierwsze w kraju. Wyczytują mnie: „Przemysław Opalach, z Niemiec”. Wiedziałem, że będzie ciężko. Chłopak, w którym sędziowie widzieli zwycięzcę, podszedł do mnie po pojedynku z trenerem. Pogratulowali mi. Takie życie. Jak widać, nawet w amatorce obecny jest biznes.

Masz niemiecki akcent.
I każdy wnioskuje, że nie jestem stąd. Później czytam komentarze pod wywiadem, że byłem nawalony albo za mocno dostałem. Dla mnie ludzie, którzy to piszą, ważą po 140 kilo i cały czas wpierdalają chipsy. To nieudacznicy, oszołomy. Popieram to, co zrobił z hejterem Wilder. Pokazał mu co to jest boks. Uświadomił chłopaka, że to nie zabawa i ten później zwiewał. Komentowanie jest łatwe, a żeby stanąć w ringu trzeba mieć jaja. I coś umieć.

Mieszkałeś w Kolonii, ale na sparingi przyjeżdżałeś do Uniwersum.
Byłem sparingpartnerem pięściarzy Peter-Kohla. Miałem wtedy 18-19 lat i bardzo często siedziałem w Hamburgu. Układ był taki – sparuję z nimi, a w zamian mogę tam normalnie trenować. Przyjeżdżali do mnie chłopaki z Polski. Poznałem Piotrka Wilczewskiego, Mariusza Cendrowskiego.

W wywiadzie dla Boxing.pl przybliżyłeś, że zorganizowanie sześciorundowej walki rankingowej to koszt około 3 tys. euro. A walki o mniejszy tytuł?
Każda federacja ma swoje stawki, dostępne oficjalnie na stronie. Tutaj należy liczyć się z kosztami 2-3 tysięcy dolarów. Oczywiście pozostaje jeszcze kwestia opłacenia trenera, przeciwnika – a on najczęściej się ceni. Może to być pięć tysięcy, może być też i milion. Kwestia dogadania.

Dużo zapłaciłeś Ajetoviciovi?
Powiem tak: nie było to pięćset euro. Widzisz, sam go opłaciłem i wcale nie przegrał. Wręcz mnie zgwałcił.

Torturował Cię przez pełne dwanaście rund.
Dowiedziałem się, że będę z nim walczył dwa dni przed galą. Wiedziałem, że będzie ciężko, był numerem 5 WBO. Mimo to, podjąłem walkę. Chociaż, czy można to było nazwać walką?

Niemiłosiernie Cię obijał.
Przestraszyłem się. Dostałem bombę w drugiej rundzie i kompletnie się zablokowałem. Nie mam pojęcia, dlaczego nie posadził mnie na dupie. Z Gerleckim też wyczekiwał. Mógł nas skończyć w każdej chwili. Żałuję, że tego nie zrobił. Naprawdę. Wolałbym gładko przegrać przed czasem, niż przeżywać w ringu takie katusze.

Po walce wylądowałeś w szpitalu.
Nie poznałem żony, nie wiedziałem jak się nazywam. Niczego nie pamiętałem.

Podejrzewano krwiaka mózgu.
Tydzień po walce. Jadę z kolegą, rozmawiam z nim i nagle brakuje mi słowa. „Ezezezeze”, „Uzyzyzy” – tylko to jestem w stanie wydusić, wszystko mi się miesza. Szybko do szpitala. Kroplówka, badania. Było nieciekawie. Całe życie przeleciało mi przed oczami. Brano pod uwagę operację, rozcinanie głowy. Żona wpadła w panikę. Bałem się, że już nigdy nie zobaczę jej, ani synka. Leżałem i myślałem: „Boże, żebym tylko nie osierocił Jonasza”.

Skończyło się na strachu?
Odpukać, dzięki Bogu. Lekarze zrobili mi niezbędne badania i po dwóch dniach wypuścili do domu. Okazało się, że to tylko wstrząśnienie mózgu.

Wtedy zrozumiałeś, że w ringu ryzykujesz życie?
Dlatego szanuję każdego pięściarza. Każdy z nas ryzykuje, zostawia na ringu serce, zdrowie. Nick Blackwell po walce prawie umarł, a to niższa ode mnie kategoria.

Pełna treść artykułu na Sporteuro.pl >>

Add a comment

Najwyżej klasyfikowany polski pięściarz wagi super średniej Przemysław Opalach (21-2, 18 KO) stoczy swoją trzecią tegoroczną walkę 7 maja na gali w Tarnowie. Rywal 29-latka z Olsztyna powinien zostać oficjalnie potwierdzony w ciągu najbliższych dni.

Aktualnie Opalach przygotowuje się do tarnowskiej gali w Warszawie, gdzie ma okazję sparować m.in. z Piotrem Podłuckim oraz Pawłem Stępniem. W tym roku olsztynian zaliczył już dwa zwycięstwa na zawodowym ringu.

Główną atrakcją gali Boxing Night w Tarnowie będą występy ulubieńca miejscowych kibiców Dariusza Sęka oraz mistrzyni Europy wagi półśredniej Ewy Piątkowskiej.

Add a comment


Turecka wyprawa Przemysława Opalacha (20-2, 18 KO) nie dojdzie jednak do skutku. Olsztynianin podczas gali Instanbul Night of Champions miał zmierzyć się 29 kwietnia z Thomasem Mashalim (17-4-1, 9 KO).

- Niestety gala nie odbędzie się z przyczyn absolutnie niezależnych ani ode mnie, ani od organizatorów. Okazało się, że obserwowane ostatnio w Europie sytuacje wkraczają również do świata boksu. Tureccy organizatorzy otrzymali bowiem poważne informacje o zagrożeniu terrorystycznym. To miała być naprawdę spora gala, wielki obiekt, mnóstwo kibiców... Pozostaje więc olbrzymi niedosyt, jednak bezpieczeństwo jest tu sprawą nadrzędną - mówi "The Spartan".

- Przygotowania jednak nie pójdą na marne. Już teraz mam ciekawą ofertę z Niemiec i z Polski, właśnie uzgadniamy warunki. Stoczę więc walkę, choć po prostu z kilkutygodniowym opóźnieniem - podsumowuje 29-latek z Olsztyna.

Add a comment

W wieku 61. lat zmarł Henryk Średnicki, jedyny polski mistrz świata w boksie olimpijskim, a także dwukrotny mistrz Europy. Średnicki w ubiegłym roku bardzo podupadł na zdrowiu i przez wiele miesięcy przebywał w szpitalu w Dąbrowie Górniczej oraz na oddziale zamkniętym psychogeriatrii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi.

Duży wpływ na stan zdrowia Średnickiego miały kłopoty rodzinne, które rzutowały również na jego psychikę. Były pięściarz i trener borykał się też z poważną cukrzycą, która siała największe spustoszenie w jego organizmie.

Add a comment

Prawdopodobnie aż dwie walki stoczy w maju boksujący w kategorii półciężkiej Paweł Stępień (2-0, 2 KO). Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, utalentowany zawodnik ze Szczecina 7 maja zaboksuje na gali w Tarnowie, a dwa tygodnie później wyjdzie do ringu podczas imprezy organizowanej w jego rodzinnym mieście. 

Mocno bijący Stępień jako zawodowiec zadebiutował w grudniu, nokautując w Przemysława Pikulika. Po raz kolejny zaboksował w marcu, w równie efektownym stylu rozprawiając się z Przemysławem Biniedą.

- Tacy pięściarze jak Paweł są stworzeni do boksu zawodowego, u tego chłopaka widać wrodzoną ringową agresję i iskrę do tego sportu, on nie tylko wygrywa walki, ale daje też show kibicom - chwali Stępnia współpromujący go Andrzej Wasilewski. 

Głównym wydarzeniami gali w Tarnowie mają być występy Dariusza Sęka 25-2-1, 8 KO) i Ewy Piątkowskiej (8-1, 4 KO). W Szczecinie zaboksują m.in. Michał Cieślak (12-0, 8 KO), Krzysztof Zimnoch (18-1-1, 12 KO) i Przemysław Runowski (11-0, 2 KO).

Add a comment

Leszek Jankowiak, sędzia ringowy prowadzący walkę wieczoru Tomasza Adamka (50-5, 30 KO) z Erikiem Moliną (25-3, 19 KO) w Tauron Arenie Kraków, po przerwaniu pojedynku „Górala” z Amerykaninem stał się obiektem chuligańskiego ataku. - Nieprzyjemności dosięgły mnie już w hali, gdy od kibica dostałem ordynarnie w głowę. Na szczęście nie oberwałem z pięści, tylko z otwartej ręki – wyznaje doświadczony arbiter.

Sprawa Jankowiaka, najlepszego polskiego sędziego, który regularnie prowadzi lub punktuje walki międzynarodowe o najważniejsze światowe tytuły, została poruszana w poniedziałkowym magazynie "Puncher". Zarzucano tam m.in., że w dziesiątej rundzie walki Adamka z Moliną liczył leżącego Polaka zbyt szybko, dokonywał tego w niewłaściwy sposób i odstąpił od instrukcji, których udzielał w szatni pięściarzom przed walką.

- Interpretacja, na którą powoływano się w programie telewizyjnym, była zupełnie nietrafiona i mam nadzieję, że wynikała jedynie z niewiedzy. W każdym razie wypaczono zasady działania całego systemu, czyli przedstawiono widzom kompletną bzdurę, która rzutuje na moją reputację - mówi sędzia.

Pełna treść artykułu w "Gazecie Krakowskiej" >>

Add a comment

Czterokrotny pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Andrzej Gołota przyleciał do Polski. Pierwotnie były pięściarz miał być gościem spcjalnym gali sportów walki w Częstochowie, jednak impreza została przełożona na czerwiec.

Add a comment


Przemysław Opalach (20-2, 18 KO) wyrusza niebawem do Turcji, by 29 kwietnia stoczyć jedną z głównych walk na gali Instanbul Night of Champions. Rywalem olsztynianina będzie reprezentant Tanzanii - Thomas Mashali (17-4-1, 9 KO). Transmisję z wydarzenia przeprowadzi telewizja Aspor.

- Mashali nie jest mistrzem świata, ale potrafi napsuć dużo krwi. Jest dość wysoki jak na naszą kategorię wagową, ma spory zasięg. Pozostaje przy tym jednak dość ruchliwy. Myślę, że będzie niewygodnym przeciwnikiem, ale lecę do Turcji po zdecydowane zwycięstwo - przekonuje "The Spartan".

29-latek z Olsztyna zdaje się wybiegać pięściarskimi planami jednak i poza kwietniową, turecką konfrontację.

- Pojawiło się ostatnio kilka ciekawych ofert z Niemiec, Wielkiej Brytanii, a nawet zaoferowano mi, bym po raz kolejny zawalczył w Afryce. Wszystko jest uzależnione od najbliższej walki w Stambule, ale myślę, że najchętniej zmierzyłbym się jednak u nas w Polsce. Coraz częściej słyszę np. o zainteresowaniu walką z Tomaszem Gargulą, o której i on sam wypowiadał się ponoć dość entuzjastycznie. Szanuję Tomka, myślę, że moglibyśmy dać dobrą walkę, która wyjaśniłaby kilka rzeczy na polskim podwórku w kategorii superśredniej - podsumowuje Opalach.

Add a comment

W piątek na gali organizowanej w Barcelonie drugą zawodową porażkę zaliczył Artem Karpec (21-2, 6 KO), który przegrał przez techniczną decyzję sędziów z byłym mistrzem Europy wagi super półśredniej Isaakiem Realem (15-1-1, 8 KO).

Związany z polskim menadżerem Tomaszem Turkowskim Ukrainiec był liczony w drugiej rundzie, a pojedynek zakończył się po czterech starciach z powodu przypadkowego rozcięcia na twarzy Hiszpana. Po czterech rundach podliczono punkty, ogłaszając jednogłośną wygraną Reala (40-35, 39-37, 40-37).

W lutym Artem Karpec przegrał także przez techniczny nokaut z czołowym polskim pięściarzem wagi średniej Kamilem Szeremetą na gali w Legionowie.

Add a comment

Ostatni mecz polskiej drużyny w tym sezonie WSB odbędzie się w piątek 1 kwietnia w Hali MOSiR w Dębicy, a rywalem Husarii będzie zespół Argentina Condors. Po wielu latach posuchy, boks wraca do miasta, które było jednym z najważniejszych ośrodków sportów walki na mapie Polski.

- Jesteśmy przygotowani do takiego meczu. Dębica dysponuje odpowiednią halą, a na mecz zaprosiliśmy dawne pięściarskie sławy, które zaszczycą nas swą obecnością na tym wydarzeniu. Jest duże zainteresowanie ze strony mieszkańców, myślę więc, że podczas imprezy będzie pełna hala. Dębica - jak i cały region - czeka na boks. To przecież miasto z ogromnymi tradycjami, ale od kilku lat, jeśli chodzi o pięściarstwo, niewiele się u nas działo. Mecz Husarii, który organizujemy dzięki zaangażowaniu miejscowych działaczy i wsparciu redaktora Mateusza Borka, będzie pierwszą od dziesięciu lat galą boksu w naszym mieście - mówi w rozmowie z Polsatsport.pl burmistrz Dębicy Mariusz Szewczyk.

Dębica to miasto z ogromnymi pięściarskimi tradycjami. Na bokserskiej mapie Polski zaistniała w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, będąc już wówczas miastem słynącym ze znakomitych zapaśników (tu trenowali m.in. bracia Kazimierz i Józef Lipieniowie), którzy przywieźli dla Polski worek medali z igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata i Europy. Klub bokserski Wisłoka-Morsy pod koniec dekady awansował do grona pierwszoligowców. Ze Stalowej Woli ściągnięto czołowego wówczas zawodnika wagi piórkowej - Romana Gotfryda, który w barwach ekipy z Dębicy wywalczył m.in. srebro mistrzostw Europy (Halle 1977), brąz mistrzostw świata (Belgrad 1978) oraz trzy tytuły mistrza Polski.

Czas prosperity dębickiego sportu zakończył się na początku lat dziewięćdziesiątych. Szczytowym momentem, obok sukcesów bokserów, był awans drużyny piłkarskiej Igloopolu do ekstraklasy w 1990 roku. Później przyszły chude lata. Ostatni tytuł mistrza Polski dla dębickiego boksu wywalczył w 1992 roku Andrzej Rżany.Czy organizacja tego typu imprez może przyczynić się do odrodzenia i powrotu do złotych lat dębickiego boksu?

- W Dębicy istnieje obecnie szkółka bokserska UKS Morsy, której trenerem jest Sławomir Łukasik. Drużyna dorobiła się już kilku utalentowanych wychowanków. W walkach pokazowych przed piątkową galą wezmą udział bokserzy z naszego miasta: Bolesław Guzek, Sebastian Ptak oraz Gabriel Blezień. Młodzi zawodnicy trenują i jeżdżą na imprezy, które organizujemy w rzeszowskim oddziale PZB. Na te zawody przyjeżdżają również pięściarze ze Lwowa i innych miast Ukrainy. Jak widać, boks w Dębicy tak naprawdę do końca nie zamarł, tak jak nie zamarły zapasy, które trenuje się w miejscowych szkołach - zapewnia burmistrz Mariusz Szewczyk.

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>

Add a comment