Miło jest być pozytywnie zaskakiwanym. Jeszcze milej, kiedy to zaskoczenie dopada nas w najmniej spodziewanym momencie i w najmniej spodziewanych okolicznościach. W ostatnich latach waga ciężka, nazywana dumnie "królewską dywizją" tej swojej "królewskości" zdawała się usilnie zaprzeczać. Przewidywalność końcowych werdyktów, bardzo bezpieczne prowadzenie zawodników, brak emocjonujących pojedynków, naiwne wyczekiwanie na sensację. Cała zabawa, ładunek emocjonalny związany z walkami tych "najcięższych gladiatorów" ograniczał się w ostatnio w zasadzie do kilku podstawowych kwestii: z kim zawalczą bracia Kliczko, jak szybko któryś z Ukraińców upora się ze swoim przeciwnikiem, czy dany rywal będzie w stanie urwać choć dwie rundy Witalijowi, tudzież o 5 lat młodszemu - Władymirowi.
Istna ekstaza nieprawdaż? Telenowela przy której "Moda na sukces" wydaje się być kwintesencją kina akcji. Wielu z nas nie może się już doczekać przecież kolejnego odcinka pt. "Co zrobi Kliczko by umiejętnie sprzedać publice kolejnego, przynajmniej o klasę gorszego rywala". Repertuar zagrywek jest dość spory. Mniej więcej równy ilości obiegowych bokserskich banałów. Wiadomo przecież, że jeden cios może rozstrzygnąć walkę. Może? No może. To nic, że prawdopodobieństwo, iż ktoś z innej bokserskiej ligi, będzie miał akurat "dzień konia" i powali takim perfekcyjnym uderzeniem któregoś z ukraińskich hegemonów wynosi pewnie jakieś 1:10000. Grunt, że może. Przy okazji dowiadujemy się także choćby tego, że 40-letni emeryt, astmatyk może być groźny do samego końca i że jak Jean Marc Mormeck obdaruje kogoś chłodnym spojrzeniem, to o zgrozo, lepiej przez trzy dni nie wychodzić z domu.
> Add a comment>
Wilfried Sauerland oficjalnie zapowiedział na wczorajszej konferencji prassowej po walce Roberta Heleniusa (17-0, 11 KO) z Derekiem Chisorą (15-2, 9 KO), że Anglik otrzyma w przyszłości propozycję rewanżu. Wcześniej jednak Fin stoczy obowiązkową obronę świeżo wywalczonego tytułu mistrza Europy z Aleksandrem Dimitrenko.
Helenius pokonał wczoraj Chisorę niejednogłośnie na punkty, choć wielu obserwatorów twierdzi, że Brytyjczyk został skrzywdzony przez sędziów. Fin przyznał, że była to najcięższa walka w jego zawodowej karierze.
>
Dawida Kosteckiego (38-1, 25 KO) czeka operacja kontuzjowanego barku. Popularny "Cygan" który wczoraj na gali "Wojak Boxing Night" w warszawskim hotelu Hilton ciężko znokautował Byrona Mitchella, z urazem zmagał się już od kilku miesięcy.
- Dawid na siłowni na maksa ćwiczył ostatnio praktycznie tylko jedną ręką, bo ból był bardzo silny. Nie mogliśmy ryzykować kontuzji przed planowaną od dłuższego czasu walką - tłumaczy trener od przygotowania siłowego grupy 12 round KnockOut Promotions Paweł Gasser.
Dawid Kostecki, który po wczorajszej wygranej z Mitchellem zdradził, że w przyszłym roku po raz czwarty zostanie ojcem, niebawem powinien powinien pojawić się na pierwszym miejscu rankingu wagi półciężkiej federacji WBA.
>
- Nie wiem jakim cudem on ustał na nogach. To był idealnie czysty cios - mówił Delvin Rodriguez (26-5-3, 14 KO) o dziesiątej rundzie walki z Pawłem Wolakiem (29-2-1, 19 KO). Reprezentant Dominikany w finałowych sekundach był bardzo bliski wygranej przed czasem.
- Naszym planem było bicie ciosów podbródkowych. Wolak w pierwsze walce atakował szerokimi sierpowymi z nisko pochyloną głową. Stałem więc szeroko na nogach i czekałem na okazję do ataku. Po trzeciej rundzie czułem, że Wolak krwawi z ust - wyjawił dobrze znany polskim kibicom pięściarz, który w przeszłości przegrywał na punkty z Rafałem Jackiewiczem.
- W pierwszej walce za późno zacząłem boksować swoje, ale nie walczył przedtem przez wiele miesięcy. Zabrakło mi właściwego rytmu. Teraz od początku wiedziałem co chcę zrobić i trafiałem kombinacjami od pierwszej do ostatniej rundy - zakończył Rodriguez, dla którego było to jedno z najcenniejszych zwycięstw w profesjonalnej karierze.
>
Miguel Cotto (37-2, 30 KO) prowadził u wszystkich trzech sędziów 89-82 zanim lekarz w porozumienia z sędzią ringowym Stevem Smogerem zdecydowali się przerwać jego pojedynek z Antonio Margarito (38-8, 27 KO). Po dziewięciu rundach prawe oko Meksykanina było kompletnie zapuchnięte.
Za wczorajszą walkę w Nowym Jorku Portorykańczyk zarobił 5 milionów dolarów. Margarito zainkasował dwukrotnie mniejszą sumę. Gaże pięściarzy zostaną jeszcze powiększone o wpływy ze sprzedaży transmisji w systemie Pay-Per-View.
>
Nie dojdzie do planowanej na 16 grudnia walki Krzysztofa Szota (15-1-1, 5 KO) z mocno bijącym Lucą Giaconem (18-0, 17 KO). Włoch nabawił się kontuzji i jego występ podczas gali organizowanej przez grupę OPI2000 został odwołany.
Dla Szota miał to być pierwszy profesjonalny pojedynek stoczony poza granicami Polski. Obóz pięściarza grupy Babilon Promotion wciąż znajduje się w kontakcie z byłym mistrzem świata wagi super piórkowej Alexem Arthurem. Do walki Polaka ze Szkotem może dojść w połowie stycznia lub lutym na Wyspach Brytyjskich.
>
Mistrz świata WBO wagi junior ciężkiej Marco Huck (34-1, 25 KO) coraz głośniej mówi o swoich planach przejścia do kategorii ciężkiej. Reprezentant Niemiec wczoraj wyzwał na pojedynek posiadacza regularnego pasa WBA "królewskiej" kategorii Aleksandra Powietkina (23-0, 16 KO). "Sasza" z miejsca zaakceptował wyzwanie.
Do zdarzenia doszło podczas konferencji prasowej po wczorajszym pojedynku Rosjanina z Cedriciem Boswellem. Powietkin znokautował Amerykanina w ósmej rundzie po bardzo jednostronnych zawodach. Obaj pięściarze promowani są przez grupę Sauerland Event, której szefowie nie wypowiedzieli się jeszcze w tej sprawie.
>
Bob Arum, szef grupy Top Rank chciałby zorganizować latem pojedynek pomiędzy mistrzem świata WBA wagi junior średniej Miguelem Cotto (37-2, 30 KO) oraz mistrzem świata WBC wagi średniej Julio Cesarem Chavezem Jr (44-0-1, 31 KO). Meksykanin już wcześniej zapowiedział, że chciałby zmierzyć się z lepszym z walki rewanżowej pomiędzy Cotto oraz Antonio Margarito.
- Pojedynek Cotto z Chavezem Jr to kolejna walka, do której chciałbym doprowadzić. Myślę, że Madison Square Garden to odpowiednie miejsce dla tego pojedynku - powiedział Arum.
Pojedynek z Meksykaninem oznaczałby dla Cotto próbę wywalczenia tytułu w czwartej kategorii wagowej. Chavez Jr wcześniej stoczy jeszcze jeden zawodowy pojedynek, najprawdopodobniej w styczniu.
>
Mistrz świata wagi ciężkiej federacji WBA, IBF i WBO Władimir Kliczko (56-3, 49 KO) na tydzień przed zaplanowaną na przyszłą sobotę walką z Jeanem Markiem Mormeckiem (36-4, 22 KO) przeszedł operację usunięcia kamieni nerkowych.
Jak poinformował menadżer boksera Bernd Boente, "Dr Stalowy Młot" czuje się już dobrze i jest gotów powrócić na salę treningową. Zdaniem Boente pojedynek Kliczki z Mormeckiem nie jest zagrożony, o ile u ukraińskiego czempiona nie pojawią się nagle jakieś komplikacje zdrowotne.
Władimir Kliczko trafił do szpitala w Dusseldorfie w piątek, skarżąc się na silne bóle podbrzusza.
>
W głównym wydarzeniu wieczoru gali w Nowym Jorku Miguel Cotto (37-2, 30 KO) pokonał przez techniczny nokaut w dziesiątej rundzie Antonio Margarito (38-8, 27 KO) i obronił pas WBA wagi junior średniej. Przed zastopowaniem rywalizacji Portorykańczyk przeważał w ringu.
Zgodnie z oczekiwaniami lepiej zaczął Cotto, który utrzymywał walkę na dystans i skutecznie kontrował nacierającego Meksykanina. Portorykańczyk momentami decydował się toczyć otwartą wojnę z Margarito, ale chwilę później wracał do bezpiecznej dla siebie taktyki. Cotto starał się ponawiać ciosy z lewej ręki, które obijały dwukrotnie operowane w ciągu ostatnich miesięcy oko Meksykanina. Margarito z kolei koncentrował się na ciosach na korpus, ale nie przyniosły one tak dobrych efektów jak w pierwszej walce pięściarzy sprzed trzech lat.
Z biegiem czasu prawa powieka Margarito zaczęła się zamykać, a po ósmej rundzie lekarza poważnie przymierzali się do przerwania zawodów. Ostatecznie Meksykanin wytrwał kolejne trzy minuty, ale kilka sekund po rozpoczęciu dziesiątego starcia pojedynek został zatrzymany w wyniku kontuzji. Po dziewięciu rundach Cotto zdecydowanie prowadził na kartach punktowych. Portorykańczyk, dla którego było to drugie tegoroczne zwycięstwo i druga obrona pasa WBA, udanie zrewanżował się za poniesioną ponad trzy lata temu porażkę.
>
Podczas gali w Nowym Jorku, Brandon Rios (29-0-1, 22 KO) pokonał przez techniczny nokaut w jedenastej rundzie Johna Murraya (31-2, 18 KO). Do momentu przerwania walki Amerykanin zdecydowanie prowadził na punkty.
Rios podczas ceremonii ważenia nie zmieścił się w limicie wagi lekkiej, a nie najlepsza dyspozycja Amerykanina była widoczna w wielu momentach. Pojedynek toczył się przez większość czasu w półdystansie, gdzie Rios karcił rywala ciosami podbródkowymi. Anglik przeważnie dobrze rozpoczynał rundy, ale po kilkudziesięciu sekundach był spychany do defensywy.
Koniec zawodów przyszedł w jedenastej rundzie, kiedy to Amerykanin w końcu zaczął zmieniać tempo swoich akcji, trafił Murraya prawym sierpowym, a po kilku kolejnych ciosach podbródkowych zmusił sędziego ringowego do zastopowania rywalizacji. Pomimo wygranej, Rios stracił tytuł WBA wagi lekkiej i najprawdopodobniej już niedługo przeniesie się do kategorii junior półśredniej.
>
Pawła Wolaka (29-2, 19 KO), kiedy zapowiadał go Michael Buffer przywitały oklaski, Delvina Rodrigueza (26-5, 14 KO) gwizdy w Madison Square Garden. Po walce o tytuł IBO, obaj dostali owacje. Była znowu ta dziesiąta runda i znowu klasyk, ale tym razem klasyk bez polskiego happy endu - kiedy wydawało się, że to Polak ma więcej siły, to Rodriguez zaskoczył znakomitą serią kolejnych siedmiu uderzeń. Jak Wolak ustał na nogach przez środkowe 60 sekund tej rundy, wie tylko on sam, a sędziowie nie mieli tym razem wątpliwości ogłaszając jednogłośne zwycięstwo Delvina Rodrigueza (98:91, 98:92, 100:90). Paweł Wolak przegrał, bo w tej walce był pięściarzem znacznie rzadziej trafiającym czystymi ciosami: 257 uderzeń Rodrigueza doszło celu (tylko 167 Wolaka), a na 237 mocnych ciosów boksera z Dominikany, "Wściekły Byk" tym razem odpowiedział ponad stoma ciosami mniej...
"Wściekły Byk" już w pierwszej rundzie pokazał, że wiele zapamiętał z pierwszej walki. Lewy prosty, a przede wszystkim lepsze poruszanie się podczas ataków sprawiały Rodruiguezowi sporo kłopotów. Od trzeciej zaczęła się wojna, jaka w pierwszej walce obu pięściarzy - tylko wtedy, dopiero od siódmej czy ósmej rundy, zaczęły wchodzić ciosy podbródkowe pięściarza z Dominikany. Teraz sprawiały one Pawłowi kłopoty znacznie szybciej i... znacznie częściej niż na początku pierwszej walki. Rodriguez był jednak tylko tak długo skuteczny - niezłe prawe proste strzelane na atakującego Wolaka - jak starczyło mu siły i wytrzymywał presję ciągle atakującego i wyprowadzającego mnóstwo ciosów Pawła.
Im dłużej trwała walka, tym częściej Rodriguez się mylił w kontrach, a Wolak skracał dystans tak szybko,że rywal nie potrafił odbijać go podbródkowymi. Tradycyjnie była krew Polaka, ale wiadomo było, że przynajmniej w tej walce, nie skończy z nienaturalnie, koszmarnie napuchniętym okiem. Ostatnie rundy znowu nie były korzystne dla Wolaka, który zbyt często zostawał w tym samym miejscu po zadaniu serii ciosów, co Rodriguez wykorzystywał coraz częściej trafiając nad lewą ręką Polaka. Kryzys przyszedł w najgorszym z możliwych momentów - w dziesiątej rundzie, kiedy Rodriguez zaskoczył Wolaka znakomitą serią kolejnych siedmiu uderzeń. Paweł z trudem utrzymał się na nogach (sędzia John McKie dał tę rundę Rodriguezowi różnicą dwóch punktów), jeszcze próbował, ale było wiadomo, że tej walki Wściekły Byk już nie wygra.
> Add a comment>