Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Basile- Sporo moich tatuaży związanych jest z polityką, a konkretnie z Partią Justycjalistyczną. Na brzuchu mam duży symbol tej partii, a na plecach Evitę Peron - mówi Gonzalo Omar Basile.

Argentyński bokser w Bydgoszczy jest od piątku. W środę kibice mogli go obejrzeć podczas pokazowego treningu, który odbył się na ustawionym na Starym Rynku ringu. W sobotę na gali w Łuczniczce, zapowiadanej jako "Noc Wagi Ciężkiej", Basile zmierzy się z Arturem Szpilką.

Remigiusz Jaskot: Od piątku zdążył pan zaliczyć dwie konferencje prasowe, wycieczkę do Torunia, Bydgoski Festiwal Nauki, były też imprezy, trening dla mediów. Jest w ogóle czas, żeby normalnie poćwiczyć?
Gonzalo Omar Basile: - Promocja walki jest ważna. Te wydarzenia medialne są co prawda krótkie, ale jest ich dużo. Codziennie przed i po południu coś robimy, żeby się pokazać. Trzeba te obowiązki umiejętnie połączyć z treningami. Rano biegam razem z Pablo, moim trenerem od przygotowania fizycznego. Trzeba też znaleźć czas na odpoczynek. Odczuwamy skutki 24-godzinnej podróży i zmianę strefy czasowej. Trenujemy wieczorami przez około dwie godziny. Godzina to praca z workiem pod okiem trenerów.

Główny temat pytań dziennikarzy to tatuaże. Nie męczy to pana?
W Argentynie też mnie o to pytają, choć faktycznie w Europie to główny temat. Ale nie jest to męczące. Po prostu ciągle mówię, który tatuaż był pierwszy, co który oznacza. Choć niektóre trudno od siebie oddzielić, bo jest ich ponad 300.

Wyjaśniał pan, że wiele z nich związanych jest z rodziną i religią. Ale, co już mniej spotykane, wiele nawiązuje do polityki.
Mam tatuaże związane z Partią Justycjalistyczną, to ruch związany z peronizmem, czyli ideologią Juana Domingo Perona i Evity Peron. Na brzuchu mam wytatuowany duży symbol tej partii, a na plecach mam Evitę. W Argentynie czasem jestem zapowiadany przed walkami jako przedstawiciel związku zawodowego kierowców. Jestem jednym z nich, w moim kraju to też ma ścisły związek z polityką.

Koszulka z napisem "Juventut Sindical" też nawiązuje do polityki?
Zdecydowanie. To młodzieżówka Partii Justycjalistycznej. Walczą o prawa ludzi pracy, popieram ich.

Przejdźmy do boksu. Dlaczego nigdy nie walczył pan w USA albo Meksyku? Wydaje się, że jeśli ktoś wygrywa walki w Argentynie, a pana rekord nie jest zły, to prędzej czy później dostanie taką szansę.
Nie było takiej propozycji. Telefonu z USA z korzystną ofertą po prostu nie było. Byliśmy już wcześniej w Europie, teraz jesteśmy tu znowu. Nie przyjmujemy ofert, które naszym zdaniem są nieopłacalne.

Z Aleksandrem Dimitrenką padł pan na deski po 54 sekundach, a z Marcelo Luizem Nascimento po 34 sekundach. Ci rywale byli tak silni, czy to pan był wtedy tak słaby?
W walce z Dimitrenką byłem za wolny. Rywal wykorzystał idealny moment, dostałem serię uderzeń. Z Nascimento ważyłem mocno ponad 120 kg. Szybka porażka dała mi do myślenia. Musiałem zrzucić zbędne kilogramy, bo przeciwnik był dla mnie zbyt szybki. Teraz wyglądam inaczej.

I naprawdę schudł pan 20 kg?
Tak. Biegałem, wylewałem siódme poty na sali. Ale równie ważna jest dieta. Jem mniej, o stałych porach. Potraw tłustych albo polanych sosem w ogóle nie ruszam.

Artur Szpilka mówi, że w sobotę jego lewa ręka będzie wchodziła jak w masło. Co pan na to?
Nie słyszałem tego wyrażenia. Ale on ma prawo do swojego zdania. Tak naprawdę nie mam szczególnych planów. Taktyka jest istotna, ale to nie jest to, o czym myślę. Zobaczymy, co przyniesie sobotnia noc. Pamiętajmy, że Artur nie walczył z wielkimi mistrzami. Przeciwnicy mieli sporo przegranych walk. Prawdziwym zwycięstwem jest wygranie z niepokonanym.

A pan pokonał kiedyś niepokonanego? Szpilka walki jeszcze nie przegrał.
Nie pamiętam, chyba nie. Ale walczyłem z dobrymi przeciwnikami, z dobrymi bilansami. Wiem, że Artur jest faworytem i ludzie, którzy mnie tutaj zaprosili, oczekują jego wygranej. To normalne. Nie myślę o tym, kto jest faworytem. Dla mnie walka to codzienna rzeczywistość. Nie dzielę mojej rzeczywistości na treningi oraz wielką galę.

W Łuczniczce może być 5 tys. kibiców wspierających Artura Szpilkę. Ma to jakieś znaczenie?
Wiem, że widzowie będą wspierać rywala. Szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to. Kiedy mnie sprowadzano przeciwnika do Argentyny, to fani byli za mną. Teraz będzie odwrotnie. Kibice nie są istotni. W ringu jest tylko walka jeden na jednego. Ważna jest sama walka dwóch bokserów. Robię to dla rodziny i kraju, za którym tęsknię.{jcomments on}