Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


3 marca do ringu w Braclays Center na Brooklynie wejdą pięściarze, którzy legitymują się rekordami 39-0 i 28-0. Deontay Wilder tylko raz wziął nadgodziny, Luisowi Ortizowi cztery razy zdarzyło się zostać dłużej w robocie. Jednego możemy być pewni, w ringu nie będzie głaskania. Oddajemy głos Przemkowi Salecie, który dla blogu "Po Gongu" analizuje ten pojedynek.

Konfrontacja Deontaya Wildera z Luisem Ortizem to gwarancja dużych emocji, ale wydaje mi się, że to będzie krótki pojedynek. Sędziowie punktowi raczej nie będą potrzebni, bo nie sądzę, żeby ta walka potrwała do końca 12. rundy. Będę mocno zdziwiony, jeśli stanie się inaczej. W pierwszej fazie walki obaj są niebezpieczni, dlatego od pierwszego gongu nokaut będzie wisiał w powietrzu.

Prezentują zupełnie inne style, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę: warunki fizyczne, szybkość, pracę nóg i siłę ciosu, dla mnie faworytem jest Wilder. W arsenale Ortiza najgroźniejszą bronią będzie boksowanie z kontry. Jeśli „Bronze Bomber” zrobi się ciut wolniejszy, trochę mniej uważny i gdy za szeroko wystrzeli swoim prawym cepem, to może zostać skontrowany i wtedy będzie miał problemy. Atutem Kubańczyka będzie też doświadczenie, ale na pewno będzie wolniejszy od Wildera.

Wilder walczy bardzo chaotycznie, robi wiele zaskakujących rzeczy, ale jest przy tym niesamowicie szybki. Przypomina mi trochę Witalija Kliczkę, podobnie jak u Ukraińca, jego ciosy są nieprzewidywalne. Z doświadczenia wiem, że trudno walczy się z przeciwnikami, którzy w ringu wywołują bójkę. Jednak Amerykanin w swoich atakach popełnia sporo błędów i Ortiz któryś z nich może wykorzystać. Kubańczyk nie może dać się wciągnąć w grę Wildera. Powinien narzucić pressing, pchać się do półdystansu, bo jest cięższy i silniejszy fizycznie. Jednak musi to robić z bardzo szczelną gardą, bo Wilder nie wybacza pomyłek.

Słychać głosy, że mistrz federacji WBC nie lubi leworęcznych rywali. Nie wiem, czy to jest prawda. Przypomnijmy sobie, w jaki sposób znokautował Artura Szpilkę. Wykorzystał wtedy błąd mańkuta. Wilder do walki z Ortizem wyjdzie zupełnie inaczej nastawiony mentalnie niż do konfrontacji z Arturem. Zdaje sobie sprawę, że Kubańczyk jest niebezpiecznym rywalem, najtrudniejszym w jego karierze.

Pełna treść artykułu na blogu Pogongu.wordpress.com >>