Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Tyson Fury (31-0-1, 22 KO) w rozmowie z BT Sport wyjaśnił, dlaczego kilka dni temu zadeklarował, że zaplanowany na 23 kwietnia pojedynek z Dillianem Whytem (28-2, 19 KO) może być ostatnim w jego zawodowej karierze. "Król Cyganów" stoi na stanowisku, że pod względem sportowym osiągnął już wszystko i na zawodowych ringach może już tylko zarabiać pieniądze. 

- Po tym pojedynku będę bogatszy o 100 milionów - jeśli będę w stanie to wszystko wydać, to chyba na więcej nie zasługuję, prawda? - pyta retorycznie czempion WBC kategorii ciężkiej. - Zdaję sobie sprawę, że Mike Tyson umiał wydać pół miliona, a Evander Holyfield 400 tysięcy, ale ja nie prowadzę tak wystawnego życia. 

- Ja mieszkam sobie w Morecambe w Lancashire, tam jest tanio, nie mam żadnych złych nałogów, nie przepuszczam tony kasy na hazard. Ja tych pieniędzy nigdy nie wydam. Mam być jednym z tych zawodników, którzy walczyli za długo i skończyli z kontuzjami? Stracić wszystko przez jedną niepotrzebną walkę? Za parę funciaków? Mam co w życiu robić i nie muszę się przy tym narażać na uraz mózgu. Mam szóstkę dzieci i żonę. Kiedyś trzeba powiedzieć: dość - tłumaczy Fury i dodaje: - Chcę odejść, będąc na szczycie, jako niepokonany mistrz świata wszech wag. Chcę nakręcić dokument dla Netflixa, film w Hollywood, być dobrym mężem, ojcem i synem. Większość z nas chce po prostu szczęścia - to jest chyba najtrudniejsze.