Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Kliczko MormeckUsatysfakcjonowani mogli być tylko Ukraińcy i Niemcy. Pierwsi, bo ich rodak zbił na kwaśne jabłko kolejnego rywala. Niemcy? Oni, w oczekiwaniu na drugiego Schmelinga cieszą się z sukcesów walczących pod niemiecką egidą Rosjan i Ukraińców. Z braćmi - cyborgami w rolach głównych. Bez względu na sportowy poziom widowiska. Zachwycali się "zwycięstwami" nieefektownego Ottke, dziś mają swoich-nie swoich Kliczków. Jest o kim rozprawiać, z dumą wznosić kolejne kufle w bierstubie.

Ja, a niewątpliwie i tysiące miłośników boksu nad Wisłą, obejrzeliśmy to żenujące spotkanie mocno zdegustowani. W Warszawie przed laty, gdy ktoś z nas zakpił, wyprowadził w pole, mówiliśmy, że zrobiono nas na szaro. I tak się czułem oglądając to mierne widowisko w Dusseldorfie. Zrobiony na szaro.

Zastanawiam się na co liczył Mormeck. Bo z pewnością nie na zwycięstwo, które oczywiście bez zmrużenia oka wielokrotnie zapowiadał.

Tyson, gdy nie mógł dopaść Holyfielda, odgryzł mu z wściekłości kawałek ucha. Po Jeanie-Marcu nie widać było sportowej złości. Jego ręce nieskore były do zadawania ciosów. On, co najwyżej mógłby odgryźć Władymirowi... genitalia. Jako jedyne trofeum zabrać do Francji. Przepraszam- nie jedyne. Również ogromne jak na jego dzisiejsze możliwości, niezasłużone honorarium. Mormeck po walce zarzucił arbitrowi, iż pochopnie zastopował pojedynek. Ma rację, po ośmiu rundach ilość zadanych przez niego ciosów mogłaby zwiększyć się do sześciu. Dla koneserów boksu strata niepowetowana.

A Kliczko? Ten wspinał się na kolejne narożniki, w triumfalnym geście wznosił ramiona. Jakby pokonał przynajmniej Lennoxa Lewisa. Choć ze wstydu chyłkiem powinien opuścić arenę. Wyobrażam sobie jaki "aplauz" zgotowałaby mu katowicka, bydgoska czy jakakolwiek inna polska widownia.

Krzysztof Kraśnicki, Ring Bulletin{jcomments on}