Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Nikt nie ma wątpliwości, że w najbliższą sobotę w Krakowie dojdzie do bokserskiej wojny między Tomaszem Adamkiem (49-3, 29 KO) i Arturem Szpilką (16-1, 12 KO). "Przegląd Sportowy" odwiedził obu pięściarzy w miejscowościach, gdzie trenują. Obaj są przekonani o swoim zwycięstwie. Adamek przygotowuje się do pojedynku w rodzinnych Gilowicach. Ćwiczy tam ze swoim trenerem Rogerem Bloodworthem.

Do Polski przyleciał z USA dziewięć tygodni temu. Nie chciał popełnić błędu sprzed trzech lat. W 2011 roku uległ Witalijowi Kliczce, bo – jak często powtarza – okres aklimatyzacji był zbyt krótki. Teraz jest przekonany, że zrobił wszystko, by forma podczas walki była najwyższa. – Znakomicie się tutaj czuję – mówi Adamek. – Mam wszystko, czego mi potrzeba. Trenera, sparingpartnera, mieszkam u mamy, która świetnie gotuje. Czego chcieć więcej? No i jestem szybszy niż dziesięć lat temu, gdy musiałem zbijać wagę, przez co byłem osłabiony. Jestem też bardziej doświadczony.

Zadowolony jest też Bloodworth. Obserwujemy, jak obaj panowie pracują na tarczy. Trener wyłapuje ciosy pięściarza. – Tomek jest zdecydowanie lepszy niż przez pojedynkiem z Głazkowem – przekonuje amerykański szkoleniowiec. – Nie wiem, w jakiej dyspozycji jest Szpilka. Ale bez obaw czekamy na sobotę – dodaje.

Humor Adamka nie opuszcza. W końcu jest u siebie. Trenuje w szkole, do której uczęszczały jego córki. – Z domu mam tutaj kilometr, a do siłowni, którą prowadzi mój kolega Stasiu, raptem dziesięć - dodaje. – W tej siłowni jest atawistyczna drapieżność, zapach pierwotnego legowiska. W takich warunkach Tomek pracuje po to, by 8 listopada dopaść swoją ofiarę. Już się boi... by nie zrobić krzywdy Szpilce – śmieje się Stanisław Bury, właściciel siłowni.

W równie dobrych humorach są Szpilka i jego trener Fiodor Łapin. Obaj do walki przygotowywali się 55 kilometrów od Adamka – w Wiśle. Niby blisko, też góry, ale trzeba pokonać wiele zakrętów, by przejechać z jednej miejscowości do drugiej.

Szpilka już nie może doczekać się tego pojedynku. Cały czas powtarza, że jest podekscytowany tym, co go czeka. Trudno się dziwić. Od dawna śledzi karierę Adamka. Widział prawie wszystkie jego walki. Ale nie czuje respektu. – Tomek to utytułowany pięściarz, darzę go szacunkiem, ale udowodnię, że jestem lepszy. Pokonam go i będę mieć otwartą drogę do wielkich pojedynków. Gdy uświadamiamy Szpilkę, że zwyciężając Adamka, może zakończyć jego karierę, śmieje się: – Takie tam gadanie. Nie wierzę, że po porażce skończyłby z boksem. Jest jeszcze trochę pieniędzy do zarobienia. Co nie znaczy, że nie będzie mieć wątpliwości. Bo przegra. Na sto procent!

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>

http://www.youtube.com/watch?v=sTvi6UbyIBo