Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Żadna inna dyscyplina nie ucierpiała w nowym ustroju tak mocno jak boks amatorski. Wciąż pozostaje w zapaści, ratunku nie widać. Od ostatniego medalu olimpijskiego minęło ćwierć wieku.

Żona zagroziła rozwodem i wyglądało na to, że nie żartuje. Antoni Zdanuczyk, kibic wychowany na sukcesach armii Feliksa Stamma, stanął przed poważnym wyborem: wesele w rodzinie albo ligowy mecz pięściarzy Gwardii Białystok. Widział ich już setki, jak nie tysiące. Z duszą na ramieniu założył najlepszy garnitur, spełniając życzenie żony. Następnego dnia krzesełko przed ringiem, które zazwyczaj zajmował, pozostało puste. Do brata siedzącego obok podchodzili zasmuceni kibice, składając kondolencje. Przekonani, że skoro Tośka nie ma, to stało się najgorsze.

Żona zagroziła rozwodem i wyglądało na to, że nie żartuje. Antoni Zdanuczyk, kibic wychowany na sukcesach armii Feliksa Stamma, stanął przed poważnym wyborem: wesele w rodzinie albo ligowy mecz pięściarzy Gwardii Białystok. Widział ich już setki, jak nie tysiące. Z duszą na ramieniu założył najlepszy garnitur, spełniając życzenie żony. Następnego dnia krzesełko przed ringiem, które zazwyczaj zajmował, pozostało puste. Do brata siedzącego obok podchodzili zasmuceni kibice, składając kondolencje. Przekonani, że skoro Tośka nie ma, to stało się najgorsze.

Następnego dnia kibice gnietli się na balkonach, przy ringu ustawiono krzesła, ale i tak wielu z nich wisiało wokół i dotykało sędziego. Świadkowie mówią, że nie było czym oddychać, co już zapewniało przewagę gospodarzom przyzwyczajonym do kopalnianych warunków. Mijał mecz, ring chowano do szuflad, a kopalnia wracała do codziennego życia.

Wśród widzów upychających się w hali Igloopolu Dębica był z kolei nastoletni Mateusz Borek. Przyszły komentator szedł do kościoła na 10, ale wymykał się po czterdziestu minutach, żeby zdążyć na pierwsze walki. – Ojciec mojego kolegi kierował działem zbytu w Kombinacie Rolno-Przemysłowym i jednocześnie był kierownikiem sekcji bokserskiej. Dzięki niemu mieliśmy miejsca przy ringu – wspomina Borek.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>