Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Walczył w kopalni soli w Wieliczce, w hotelach czy restauracjach. W sumie stoczył 51 pojedynków, z których wygrał 20, 28 przegrał, a trzy zremisował. Jeszcze kilka tygodni temu nawet nie marzył, że może wystąpić na gali razem z Anthonym Joshuą oraz Josephem Parkerem. A jednak. Poznajcie Bartłomieja Grafkę, polskiego pięściarza, który w sobotę zaprezentuje się na stadionie w Cardiff. Transmisja od 21:00 w TVP Sport, Sport.tvp.pl i aplikacji mobilnej TVP Sport.

W sobotę na gali w Cardiff zmierzy się pan z brązowym medalistą igrzysk w Rio, Joshuą Buatsim. To będzie największe wydarzenie w karierze?
Bartłomiej Grafka: Zdecydowanie! Jak zwykle byłem w gazie, przygotowywałem się do walki, ale na dwa tygodnie przed odwołali galę. Potem w ten sam sposób nie doszło do dwóch kolejnych pojedynków. Kilka dni temu promotor ponownie zadzwonił, przedstawił nazwisko rywala i się zgodziłem. Potem dopiero jak usłyszałem datę, to coś mi w głowie zaświtało, sprawdziłem w internecie, patrzę, a to ta wielka gala na stadionie. Wow, byłem w szoku. Do dziś jestem.

Główną walkę wieczoru, starcie Joshuy z Parkerem, obejrzy z trybun ponad 80 tysięcy kibiców. To zapewne więcej niż było na wszystkich pana 51 pojedynków razem wziętych?
Tak może być (śmiech). To będzie największe wydarzenie w mojej karierze, już nie mogę się doczekać. To ogromny prestiż zaboksować na gali, na którą czeka cały sportowy świat. Mam tylko nadzieję, że nie spanikuję, że nie pęknę i pokażę się z jak najlepszej strony. Motywacji nie brakuje, doświadczenia też, tylko muszę sobie z tą presją poradzić. Myślę jednak, że po pierwszym gongu będzie już ok.

Najbardziej znanym pana rywalem był ten w ostatniej walce – Robin Krasniqi to były dwukrotny pretendent do tytułu mistrza świata w wadze półciężkiej.
Przegrałem, ale organizatorzy chwalili mnie za serce i zaangażowanie. Wcześniej na stadionie Evertonu walczyłem z innym pretendentem Paulem Smithem, więc będzie co opowiadać wnukom. Szkoda tylko tego sędziowania, bo z tym Smithem to był bardzo wyrównany pojedynek, ale wszyscy sędziowie wszystkie sześć rund dali Brytyjczykowi. Boks to taki sport, że swoich ciągnie się za uszy, trzeba się z tym pogodzić. Co ciekawe walka była nagrywana, ale tych nagrań nigdzie nie ma. Szkoda, bo wszyscy mogliby zobaczyć, jak sędziuje się w Anglii.

Problemy z sędziami miał pan jednak nie tylko w Anglii.

Oj tak, największe jaja były w Kosowie. Mała gala w stolicy, trzy walki, a moja to walka wieczoru. Sześć rund, przez pięć obijałem miejscowego pięściarza (Naim Terbunja, red.), a w szóstej już go podłączyłem i gdy chciałem go skończyć, zabrzmiał gong. Podchodzę do trenera, który też liczył czas i on mi mówi, że skrócili rundę o minutę. Co więcej choć miałem dużą przewagę, to sędziowie przyznali zwycięstwo przeciwnikowi.

Pełna treść artykułu na Sport.tvp.pl >>