Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Nie chcę być gwiazdą na tym etapie kariery. Nie ma co cwaniakować. Na każdego kozaka znajdzie się kozak. Jestem pewny siebie, wychodzę do ringu tylko po wygrane, ale nikomu nie będę ubliżał i pajacował – mówi Kamil Bednarek w rozmowie z PoGongu.

Andrzej Wasilewski mówił w rozmowie z PoGongu, że pobiłeś w Danii policjanta i za to trafiłeś na kilka miesięcy do aresztu.
Kamil Bednarek: Nie do końca tak było. Aż taki zły nie jestem. Czasu nie cofnę, ale niczego bym nie zmienił. Przesiedziałem tam osiem miesięcy. Wyszło mi to na dobre. Zmądrzałem i zobaczyłem, na czym polega życie. Zobaczyłem, kto jest moim kolegą. Nauczyłem się języka angielskiego. Zacząłem czytać Biblię, co naprawdę pomogło mi i ustabilizowało wiele rzeczy w głowie.

Byłeś dobrze zapowiadającym się zawodnikiem, ale duński epizod trochę wyhamował twoją karierę.
Po powrocie z Danii od razu poszedłem na salę treningową. Pamiętam, że wróciłem do domu o godzinie 16, a na 19 poszedłem na trening do Daniela Zajączkowskiego. Później trenowałem już z Piotrkiem Wilczewskim, bo u niego mam większe możliwości rozwoju. Poszedłem też do pracy, bo nie chciałem iść złą drogą. Przez rok łączyłem pracę z treningami. Było ciężko. Trenowałem dwa razy dziennie plus osiem godzin pracy fizycznej. Pracowałem w halach produkcyjnych i na budowie. Wróciłem do boksu amatorskiego, wygrywałem walki i jeździłem na ligę. Myślałem o występie na igrzyskach, ale nie było żadnej propozycji z kadry Polski. W końcu powiedziałem trenerowi: będę zapieprzał na treningach, ale musimy przejść na zawodowstwo. Musiałem zarabiać pieniądze, nie chciałem pracować dla kogoś. Chciałem pracować na swój rachunek i robić to, co lubię.

Stoczyłeś dopiero cztery zawodowe walki, a już zrobiło się sporo szumu wokół twojej osoby.
Śledzę media, czytam artykuły o sobie. Próbuję czytać komentarze na swój temat, ale do czasu, bo już zaczynają mnie denerwować. Chociaż z większości się śmieję. Jaram się, że jestem komplementowany, ale staram się nie podpalać. Nie chcę być gwiazdą na tym etapie kariery. Piotrek Wilczewski mnie hamuje. Z trenerem jest krótko: osiągnij coś, dopiero później będziesz gwiazdorzył – powtarza mi trener. Nie ma co cwaniakować. Na każdego kozaka znajdzie się kozak. Jestem pewny siebie, wychodzę do ringu tylko po wygrane, ale nikomu nie będę ubliżał i pajacował.

Twój promotor twierdzi, że wokół ciebie panuje aura, która podnosi adrenalinę.
Może to przez tatuaże, może to kwestia tego małego wyroku. Bardzo się cieszę, że ludzie mnie lubią. To też pewnie kwestia nazwiska – Kamil Bednarek przyciąga uwagę. Słucham jego muzyki, fajne reggae. Mogę ujawnić, że w Danii też był klimat reggae. Lubie te klimaty, lubię spokój, lubię się bawić boksem. Do ringu wychodzę przy piosence Kamila Bednarka. Mam nadzieję, że kiedyś się z nim spotkam. Może w jakimś programie albo na mojej walce. Może będę miał kiedyś walkę o mistrzostwo świata i on mi zaśpiewa. Myślę, że to byłoby fajne i dla niego, i dla mnie.

Pełna treść artykułu na Pogongu.pl >>