Dzisiaj, gdy od porażki na stadionie miejskim we Wrocławiu mijają dokładnie dwa miesiące, proces odbudowy mentalnej u Adamka dobiegł końca. Do walki z Kliczką przygotowywał się za oceanem, gdzie od lat mieszka razem z rodziną. Do Polski przyleciał 1 września, więc pozostało mu dziewięć dni na zaadoptowanie się do innej strefy czasowej. Tuż po ceremonii ważenia, czyli dobę przed walką, "Góral" uspokajał swoich fanów. - Czuję się świetnie, aklimatyzacja przebiegła bez problemów, wyjdę do ringu zdrowy z wolą zwycięstwa. Jeśli ustabilizowałem wagę przez dłuższy czas to znaczy, że szybkość w ringu musi być też ta sama - oto fragment wpisu, zamieszczonego przez Adamka na oficjalnej stronie internetowej.
Jednak analiza przebiegu walki, przeprowadzona z trenerem Bloodworthem, całkowicie zmieniła optykę widzenia boksera z Gilowic. Były mistrz świata kategorii junior ciężkiej przekonuje, że jego bezsilność w ringu w największym stopniu wynikała ze zbyt późnego przylotu do ojczyzny. - To był pierwszy, podstawowy błąd. Jestem coraz starszy, a z wiekiem aklimatyzacja doskwiera coraz bardziej. Obraliśmy taką samą drogę, jak dwa lata wcześniej (Adamek pokonał w Łodzi Andrzeja Gołotę - przyp. AG), ale wtedy łatwiej znosiłem różnicę czasu i w walce czułem się świetnie - twierdzi.
Dowodem, potwierdzającym słuszność diagnozy, była praca nóg i przemieszczanie się w ringu. A przecież to właśnie szybkość, poza techniką i sercem wojownika, była kluczowym orężem na wielkiego i silnego jak tur Witalija. - Wielu mówiło, że Kliczko był szybki i zneutralizował mój atut, ale to nieprawda. Ukrainiec był po prostu sobą, tylko ja byłem zbyt wolny. Zdaniem Rogera nawet teraz, w pierwszych dniach treningów, jestem szybszy, niż na ringu we Wrocławiu - uważa najwyżej notowany bokser wagi ciężkiej znad Wisły, zajmujący 7. miejsce w rankingu WBC (kolejnym polskim "ciężkim" jest krakowian Mariusz Wach, sklasyfikowany na 9. pozycji).
Z bolesnej lekcji wnioski zostały wyciągnięte i w przypadku kolejnej walki w Polsce, bokser wraz z trenerem oraz całym sztabem szkoleniowym przeniesie się do kraju na cały obóz przygotowawczy. - To już postanowione, bo później takie kwestie, jak aklimatyzacja, rzutują na przebieg walki od pierwszego gongu - tłumaczy "Góral".
Amerykański szkoleniowiec nie poprzestał na jednym mankamencie i wyliczył kolejne błędy, które skazały jego podopiecznego na tęgie lanie. - Roger dokładnie mówił, w których rundach i po jakich ciosach źle się zachowywałem. Na przykład stałem zbyt frontalnie do Kliczki, a po silnych ciosach niewłaściwie reagowałem. Generalnie mówiąc wróciły stare grzechy, dlatego już od kilku dni doskonalę nową szkołę pod okiem Rogera - opowiada.
Przed Adamkiem w perspektywie drugi i prawdopodobnie ostatni w karierze marsz w kierunku walki o tytuł mistrza świata "królewskiej" kategorii wagowej. Bokser prognozuje, że status pretendenta zapewnią mu trzy lub cztery wygrane pojedynki, a najbliższy stoczy początkiem przyszłego roku. - Jestem upartym chłopakiem z gór, dlatego chcę dostać jeszcze jedną szansę na zdobycie mistrzostwa. Nie lubię przegrywać, dlatego chcę zejść z ringu po wejściu na szczyt - obwieszcza "Góral". {jcomments on}