Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Tomasz Adamek (49-2, 29 KO) wygrał w Uncasville z Dominickiem Guinnem pewnie i wysoko. Tak jak obiecywał. 38-letni Amerykanin ma w swoim życiorysie kilka cennych zwycięstw, ale to już przeszłość. Ostatnio częściej przegrywa. Tak było również w Mohegan Sun Casino w Uncasville w stanie Connecticut, choć początek zapowiadał bardziej wyrównaną walkę.

Kiedy Adamek ma nad rywalem przewagę szybkości, obraz takiej konfrontacji jest z reguły podobny. Polak wyprowadza kilka błyskawicznych lewych prostych, bije prawym i już go nie ma. Są też inne warianty: chociażby ciosy na korpus czy lewe sierpowe zadawane po lewych prostych. W trzeciej rundzie po przypadkowym zderzeniu głowami Guinn miał już rozbity łuk brwiowy i coraz większą opuchliznę nad prawym okiem. Jego wiara, że zaszokuje świat i pokona Adamka, topniała z minuty na minutę. Amerykanin zerwał się jeszcze do ataku w siódmym starciu, ale po chwili wszystko wróciło do normy.

– Trafił mnie kilka razy, ale nie zranił. Ja biłem znacznie częściej i celniej. Chyba dwukrotnie odczuł moje uderzenia, więc ponowiłem akcję, ale to twardy chłop, wytrzymał. Nie chciałem szarżować, by nie przedobrzyć, wolałem kontrolować sytuację – powie Adamek po walce, która była jednostronnym widowiskiem.

Dwóch sędziów punktowało 99:91, trzeci 98:92 – wszyscy dla Adamka, który odniósł 49. zwycięstwo. I, co ważne, pokazał, że nie zapomniał, jak się ładnie wygrywa. Guinna nie znokautował, ale pamiętajmy, że jeszcze nikomu się to nie udało. O 10 kg cięższy rywal wie, jak się bronić, a ręce też ma ciężkie, więc „Góral” wolał nie ryzykować. Adamek wyszedł do ringu po siedmiomiesięcznej przerwie, stąd wybór słabszego przeciwnika. Pierwotnie miał nim być Tony Grano, ale gdy doznał kontuzji, zastąpił go Guinn, który był sparingpartnerem Polaka trzy lata temu, przed jego zwycięskim pojedynkiem z Chrisem Arreolą.

– Wiedziałem, że nie będzie go łatwo czysto trafić, bo jest szczelnie zakryty. Potrafi też mocno uderzyć prawą – wspominał tamte sparingi Adamek.

Teraz przychodzi czas na prawdziwe walki. Polak raczej nie skorzysta z propozycji, by wystąpić 5 października w Moskwie i zmierzyć się tam z Fresem Oquendo. Głównym pojedynkiem moskiewskiej gali będzie wojna rosyjsko- -ukraińska pomiędzy Aleksandrem Powietkinem i Władymirem Kliczką. Zobaczymy tam też Mateusza Masternaka, który będzie bronił tytułu mistrza Europy w pojedynku z Grigorijem Drozdem.

Adamek zapewne poczeka na inne propozycje. Jeśli telewizje HBO lub NBC będą zainteresowane jego walką z niepokonanym Bryantem Jenningsem, to pewnie wejdzie do ringu, choć organizacja IBF już zastrzegła, że nie potraktuje zwycięzcy jako oficjalnego kandydata do pojedynku o mistrzowski pas.

Wygrana z Dominikiem Guinnem pokazała, że Adamka wciąż stać na dobry boks, ale słabość rywala w dużym stopniu zaciemnia obraz. Pojedynek był jednostronny, a przewaga szybkości zbyt duża, by ocenić, jak były mistrz wagi półciężkiej i junior ciężkiej poradziłby sobie w trudnych sytuacjach, bo w takich się nie znalazł. Trzeba poczekać do jesieni, na walkę z kimś znacznie mocniejszym od Guinna. Adamek twierdzi, że jest już na taką konfrontację gotowy. Nie wypada mu nie wierzyć, bo na ogół dotrzymuje słowa.