Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Uznawany za jednego z najbardziej utalentowanych polskich pięściarzy, Grzegorz Proksa (26-0, 19 KO), długo czekał na swoją szansę zaistnienia na arenie międzynarodowej. Dzięki niedawnemu zwycięstwu nad byłym mistrzem świata Sebastianem Sylvestrem o polskim pięściarzu robi się coraz głośniej, a sam zawodnik z optymizmem patrzy w przyszłość.

- Mam 26 lat. Na zawodowym ringu boksuję od sześciu. Przeszedłem długą drogę. Naprawdę nie było mi łatwo. Na tę szansę czekałem długo i cierpliwie - wspomina Proksa, przyznając, iż w przeszłości często towarzyszyły mu także negatywne emocje: - Byłem rozgoryczony, ba, wściekły! Od zawsze czułem, że jestem stworzony do większych walk, do pojedynków z pięściarzami z najwyższej półki. Inni polscy bokserzy, czasem dużo słabsi ode mnie, dostawali swe szanse, boksowali o tytuły. A ja musiałem czekać.

- Teraz liczy się tylko to, że wreszcie dostałem swoją szansę, wykorzystałem ją. Mam świetnego trenera [Fiodora Łapina - red.]. W sali, gdzie trenuję [Proksa ćwiczy w Warszawie z pięściarzami grupy 12Round - red.] panuje superatmosfera. Doceniają mnie fachowcy i kibice. Nadchodzi mój czas. Głęboko w to wierzę - dodaje z przekonaniem "Super G" .

Polski pięściarz po raz kolejny także zaprzeczył, iż jego efektowny styl walki nie jest spowodowany zbytnią pewnością siebie i nonszalancją.

- Zawsze bolało mnie, gdy dziennikarze i część kibiców nie wierzyli, że ja naprawdę mam taki styl, że właśnie boksując w ten sposób, jestem lepszym pięściarzem. Niewielu chciało zrozumieć, że właśnie taki styl jest bardzo trudny do rozgryzienia, że dla rywali nie ma gorszego przeciwnika niż taki, który opuszcza ręce, nie trzyma gardy i nie wiadomo, w którym momencie i jak uderzy. Wyjaśnijmy jedną kwestię. Ręce muszę mieć nisko, bo inaczej nie widziałbym rywala, nie widziałbym, gdzie uderzać. Inaczej już nie umiem teraz boksować. Kto mnie zna, wie, że to nie jest żadna poza, żadne pajacowanie. Ja tak boksuję na sparingach, a później w czasie walki. Ale to nie znaczy, że będę bił się tak samo jak z Sylvestrem. Na Martineza i każdego innego rywala taktyka musi być inna, właściwie dostosowana do stylu walki przeciwnika - powiedział Proksa.