Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

ProksaGrzegorz Proksa (24-0, 17 KO) już niebawem może stać się pięściarzem, którego pojedynki będziemy śledzić z takim samym zainteresowaniem jak walki z udziałem Tomasza Adamka. Mieszkający w Węgierskiej Górce zawodnik w wywiadzie udzielonym serwisowi SportoweBeskidy.pl opowiedział o swojej karierze jak i planach na przyszłość.

- Treningi rozpoczął Pan w 1999 roku w klubie Victoria Jaworzno, pod opieką nieżyjącego już trenera Roberta Kopytka. Jak wspomina Pan swoje pierwsze treningi? Co sprawiło, że spróbował Pan swoich sił na bokserskim ringu?
Grzegorz Proksa:
Boksem interesowałem się od najmłodszych lat. Pasjonował mnie sport, gdzie można było się sprawdzić indywidualnie. Na przeszkodzie stawało jednak moje miejsce zamieszkania. W Mysłowicach nie było żadnego klubu bokserskiego. Niechętni mojemu zamiłowaniu byli także rodzice, którzy największą uwagę skupiali na wynikach w nauce. Po zdaniu egzaminów do szkoły średniej, którą wybrałem specjalnie pod kątem możliwości trenowania boksu, udało się przekonać tatę do tego aby pozwolił nam [wspólnie z bratem – przyp. red.] na boksowanie i pokazanie, że wyniki w sporcie nie mają większego wpływu na oceny w szkole. Zawsze byłem pod wielkim wrażeniem występów przed wielką publiką, walkami o najwyższe cele.

- Urodził się Pan na Górnym Śląsku, jednak od kilku lat mieszka na Żywiecczyźnie. Jak to się stało, że zamieszkał Pan w Węgierskiej Górce?
GP:
W Wegierskiej Górce mieszkam od 2004 roku. Na pierwszym zgrupowaniu kadry Śląska poznałem wspaniałą dziewczynę, która dziś jest moją żoną. Jesteśmy ze sobą 12 lat, a w związku małżeńskim od 8 lat.

- Jak wygląda Pański dzień treningowy? Wiemy, że trenuje Pan w swoim własnym obiekcie na terenie Węgierskiej Górki. Gdzie oprócz tego można spotkać trenującego Grzegorza Proksę?
GP:
Przyznam szczerze, że w tym roku bardzo trudno spotkać mnie w mojej miejscowości. Od początku roku byłem łącznie może dwa tygodnie w domu. Ciągłe wyjazdy, zgrupowania, kosztują mnie i moją rodzinę sporo wyrzeczeń, ale wiemy, że ten rok ma być przełomowy w mojej karierze sportowej i musimy podporządkować się temu całkowicie. Teraz trenuje w Warszawie, w gymie Knockout Promotions. Moim trenerem w ubiegłym roku został Fiodor Łapin. W tym roku przebywałem również trzy tygodnie na sparingach u mistrza świata Roberta Stieglitza w Magdeburgu. Jeśli tylko jestem na chwilę w domu, to również biegam po okolicznych górach. - W czasie całej Pańskiej zawodowej kariery nie stoczył Pan ani jednej walki na terenie kraju. Jakie są tego przyczyny? Czy polscy promotorzy nie są w stanie zapewnić dostatecznych warunków do organizacji gali, czy też może brak jest sponsorów chcących wyłożyć na stół odpowiednią sumę pieniędzy?
GP:
Trudno powiedzieć jednoznacznie. Początek mojej kariery był bardzo medialny. Był kontrakt telewizyjny z telewizją TVN, były piękne gale w Las Vegas. Można powiedzieć, że zaczynałem tam gdzie niewielu kończy. Kiedy kontrakt się skończył, zacząłem współprace ze stacją SportKlub, która debiutowała na polskim rynku i nie miała zbyt wielkiej dostępności. Moja promocja bardzo ucierpiała, aczkolwiek nie ubolewam nad tym, bo dzięki temu miałem znacznie więcej czasu dla rodziny i na trening. Dziś jednak jest coraz bliżej walki w Polsce i myślę, że uda się takową zorganizować. Moi kibice z całą pewnością zasługują wreszcie na to, żeby mnie zobaczyć "na żywo". Z kolei problem sponsorów jest bardzo złożony. Na szczęście jestem zabezpieczony w jakiś sposób kontraktowo.

- Nigdy nie myślał Pan, wzorem Tomasza Adamka, o wyjeździe do Stanów Zjednoczonych, by tam kontynuować karierę? Wiele mówi się, że pięściarze w Ameryce mają zdecydowanie lepsze warunki rozwoju - więcej zarabiają.
GP:
Tutaj byłbym gotów się spierać. Ameryka od jakiegoś czasu nie jest liderem jeśli chodzi o listę płac. Wiadomo, że na szczycie są takie telewizje jak HBO czy Showtime, które płacą milionowe gaże. Otrzymuje je jednak stosunkowo niewielu bokserów - może 10-15 na świecie. Wśród tych którzy są liderami, najlepsza "w płaceniu" jest Anglia. Nieźli w tym względzie są także Niemcy. I to tam są naprawdę bardzo dobre pieniądze. Póki co Polska nie jest w stanie dogonić tych krajów, jak i wielu innych. Rodzime stacje telewizyjne nie są w stanie wyłożyć odpowiednich pieniędzy na ten cel.

- Jak Pan już wspominał, od ubiegłego roku Pańskim trenerem jest Fiodor Łapin, na stałe związany z grupą Andrzeja Wasilewskiego. Jak układa się Wasza współpraca?
GP:
Trenując w wielu krajach Europy jak i świata, mając za sobą 12 lat boksowania, miałem okazję pracować z naprawdę sporą liczbą trenerów. Mogę stwierdzić jedno – Fiodor Łapin to absolutna czołówka. Znamy się jeszcze z czasów Jaworzna i być może to także ma wpływ na dobrze układającą się współpracę. Cieszę się z tego, że jest moim trenerem i wierzę, że z jego pomocą odniosę życiowy sukces.


- Pański styl walki oparty jest na niesamowitym refleksie i szybkości. Dodatkowo ciosy zadawane są z odwrotnej pozycji, a nisko opuszczona garda powoduje iż rywal jest nieco kuszony przez Pana do przeprowadzania ataku. Wiele osób już teraz nazywa Pana polskim Royem Jonesem Juniorem.
GP:
Miłe porównanie, ale daleki byłbym od tego. Mam swój styl, nad którym pracowałem latami. Chcemy teraz dołożyćdetale, które pozwolą na wyduszenie ze mnie wszystkiego co najlepsze. Caly czas się rozwijam i dążę do perfekcji. Wiem, że jeszcze do tego daleka droga. Postępy pokazują jednak, że jest do tego bliżej niż dalej.

- Nawiązując jeszcze do Pańskiego dość specyficznego stylu walki. Co wspólnie z trenerem chce Pan w nim szczególnie poprawić? Trener Łapin znany jest z defensywnego stylu walki, ugruntowanego za podwójną, szczelną gardą.
GP:
Wydaje mi się, że jest to błędna cenzurka, która wystawiona jest przez pryzmat występów jego najlepszego zawodnika, Krzysztofa Włodarczyka [mistrz świata federacji WBC w wadze junior ciężkiej – przyp. red.]. Pracując z nim, mam zupełnie inne wnioski. To doskonały fachowiec, o wielkiej wiedzy, ale i talencie stratega. Czasami odnoszę wrażenie, że wiedza jaką mi przekazuje jest na tyle duża, że muszę notować niektóre uwagi i spostrzeżenia. Z każdym treningiem z Fiodorem przekonuje się jak mało jeszcze wiem na temat schematu prowadzenia walki, jak i ogólnego treningu.

- W połowie kwietnia znokautował Pan na trudnym terenie Pablo Navascuesa i obronił tytułu mistrza Unii Europejskiej w wadze średniej. Pańska pozycja w rankingu federacji EBU jest coraz lepsza.
GP:
Po tym zwycięstwie zyskałem przede wszystkim szacunek kibiców. Każdy z tych, którzy znają się na boksie, wiedzą jak trudno jest odnieść zwycięstwo na terenie rywala.. Przed walką mieliśmy kilka nieudogodnień – przesuwano nam wyjście do ringu, nie informując nas o tym. Dodatkowo sędzia ringowy dołożył swoją cegiełkę upominając mnie bezpodstawnym ostrzeżeniem [rzekome ciosy poniżej pasa – przyp. red.]. Od roku, wraz z moim promotorem, głośno zapowiadamy, że naszym głównym celem jest zdobycie mistrzostwa Europy. Wierzę, że uda się to w tym roku. Myślę, że już w kolejnej walce, ale na to będziemy musieli poczekać jeszcze kilka miesięcy.

- Skoro nawiązujemy już do przyszłości, to jakie są Pańskie plany na najbliższy rok? Kiedy dokładnie możemy spodziewać się, jakże upragnionego, starcia o tytuł mistrza Starego Kontynentu?
GP:
Na 30 kwietnia w Londynie wyznaczona została walka o trofeum mistrza Europy. Miałem lecieć osobiście zobaczyć jej przebieg, gdyż mam się zmierzyć potencjalnie (choć jeszcze nieoficjalnie) w kolejnej walce ze zwycięzcą. Z powodu ważnych spraw rodzinnych zmuszony jestem zostać jednak w domu. W walce o tytuł zmierzy się Darren Barker oraz Domenico Spada. Mam materiały filmowe z ich kilku walk, obu ich znam doskonale. Myślę, że walkę wygra Brytyjczyk i to z nim zmierzę się w okolicach września – października. Zadanie będzie ułatwione. gdyż mamy tego samego menedżera w postaci Barry Hearna. Poczekajmy zarówno na zwycięzcę pojedynku jak i na nowy ranking federacji EBU. Liczę na to, że awansuję w nim na pierwszą pozycję i wtedy z urzędu będę obowiązkowym pretendentem do tytułu europejskiego.

- Tego życzę i dziękuję za rozmowę.
GP:
Dziękuję.

Rozmawiał Bartłomiej Kawalec{jcomments on}