Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Oglądający gale boksu przed kilkoma laty z pewnością pamiętają okrzyk powitalny Jacka Lenartowicza: „Dziś stolicą polskiego boksu jest…”. I tu padała nazwa miasta, gdzie akurat toczono zawodowe pojedynki. Ale były to z reguły „stolice” jednodniowe, bo bezkonkurencyjnie stolicą naszego pięściarstwa jest niewątpliwie amerykańskie Newark.

Pierwszym Polakiem, chociaż urodzonym już w Stanach, który odniósł wielki sukces w tym, odległym o kilkanaście km od Nowego Jorku mieście, był Henryk Pyłkowski. Jako pięściarz – marynarz walczył pod własnym nazwiskiem, natomiast na zawodowym występował pod przybranym- Babe Risko. Risko - to hołd oddany idolowi Henryka, natomiast Babe wzięło się stąd, jak tłumaczył sam pięściarz, że w odwiedzanych portach miejscowe kobiety zaczepiały go wołając „Hallo Babe”!

Pyłkowski skutecznie bronił w Newark tytułu mistrza świata (w wersji NYSAC i NBA) wagi średniej zwyciężając – w 1936 roku- na punkty Tony Fishera. Warto dodać, że ów mistrzowski tytuł odebrał innemu Polakowi- Teddy Yaroszowi (Tadeuszowi Jaroszowi).

Wielkie nadzieje pokładano w Stanleyu Poredzie, wróżono mu nawet mistrzostwo świata. I były ku temu podstawy; pokonał takie sławy jak Ted Sandwina, Frank Cawley, Johnny Risko, Pat McCarthy, Marty Callagher, a nawet Ernie Schaaf (pogromca Jima Braddocka, Paulino Uzcuduna, Young Striblinga, Max Baera…). W sierpniu 1932 roku Poreda zmierzył się z faworyzowanym Primo Carnerą. Włoch miał w dorobku 65 pojedynków, z których tylko 5 zakończyło się jego porażką. Polak wygrał z „Alpejskim Olbrzymem” na punkty, a walka odbyła się w Dreamland Park – w Newark. W rok później Carnera zdobył mistrzostwo świata.

Rywalizacją pomiędzy Tony Zale (Florian Załęski), a Rocky Graciano emocjonowała się całą Ameryka. Po raz pierwszy spotkali się w 1946 na Yankee Stadium w Nowym Jorku, Polak bronił zdobytego w 1941 roku mistrzowskiego pasa (jako uczestnik II wojny światowej zachowywał tytuł do końca działań wojennych) kategorii średniej. Pojedynek był niesamowicie dramatyczny, szala zwycięstwa przechylała się z jednej na drugą stronę, obaj byli wielokrotnie liczeni. W szóstej rundzie „Man of Steel” zadał Włochowi potężny sierpowy w splot słoneczny. Graciano padł na deski i w tej pozycji został wyliczony.

Po raz drugi zmierzyli się w rok później, na Chicago Stadium, w obecności dwudziestu tysięcy widzów, głównie włoskiego i polskiego pochodzenia. Po trzech zwycięskich rundach Polaka, w kolejnych do głosu doszedł młodszy o osiem lat Rocky. W szóstej rundzie zasypał Tony’ego gradem ciosów, rzucił go na podłogę. Arbiter, chcąc zapobiec nieszczęściu, liczył tylko do dwóch, po czym odesłał Polaka do narożnika- nowym mistrzem świata został Rocky Graciano.

Zale uważał, że sędzia zbyt szybko podjął decyzję zakończenia walki, domagał się rewanżu. Pewny siebie Graciano nie miał nic przeciwko temu. I pewność siebie go zgubiła. W meczu, który odbył się w 1948 r., oczywiście w Newark, Polak narzucił rywalowi ogromne tempo. Graciano był liczony w pierwszej rundzie, w drugiej z trudem udało mu się uniknąć spotkania z ringową podłogą, a w trzeciej, po prawym sierpowym Rocky doszedł do siebie dopiero w szpitalu!

Tyle z zamierzchłej historii, przejdźmy do naszych czasów. W lutym 2007 roku Tomasz Adamek stracił, na rzecz Chada Dowsona, mistrzowski pas WBC wagi półciężkiej. Zmienił kategorię na junior ciężką, pokonał czterech przeciwników, m.in. zdeklasował w Katowicach O’Neil Bella. W 2008 roku otrzymał propozycję walki o pas IBF. Na miejsce pojedynku wyznaczono Prudential Center w Newark. Polak pokonał „USS” Cunninghama, zdobył mistrzostwo w drugiej kategorii wagowej. Już dwa miesiące później, również w Newark, nie tylko obronił światowy championat IBF, ale dołożył kolejny pas – IBO. W Newark walczył jeszcze siedmiokrotnie: z Bobby Gunnem, Jasonem Estradą, Michaelem Grantem, Kevinem McBride, Eddie Chambersem i Travisem Walkerem. Z każdej potyczki wychodził zwycięsko.

Już wkrótce, 14 sierpnia w Newark wystąpi aż czterech pięściarzy znad Wisły: Artur Szpilka, Maciej Sulęcki, Kamil Łaszczyk i Krzysztof Głowacki. Ostatni z nich zmierzy się z Marco „Kapitanem” Huckiem. Faworytem jest pochodzący z Serbii Niemiec. I dobrze. Powyższe przykłady, a przede wszystkim historia „Człowieka ze Stali, pokazują, że i faworyci są do pokonania. Zwłaszcza, gdy do walki dochodzi w Newark- amerykańskiej stolicy polskiego boksu zawodowego.