Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Ostatnio emocjonowałem się, a jakże, zwycięstwem Krzysztofa Głowackiego nad Marco Huckiem. Polak zdobył pas mistrza świata WBO wagi junior ciężkiej. Ten sam, który ja wywalczyłem 21 lat temu - pisze w swoim najnowszym felietonu dla "Przeglądu Sportowego" były mistrz świata wagi półciężkiej i junior ciężkiej Dariusz Michalczewski.

- Głowackiemu należy się szacunek. Nikt na niego nie stawiał, ale ten gość ma jaja! Leżał na tyłku, a jednak wstał i znokautował mistrza świata. To była wyższa szkoła jazdy. Całe szczęście, że walki nie przerwano w szóstej rundzie, bo zdarza się, że nadgorliwi, stronniczy sędziowie podejmują takie decyzje. Sposób wyprowadzenia ciosów, po których Huck upadł na deski, świadczy o klasie Głowackiego. Spektakularny nokaut był wisienką na torcie. Można tylko bić brawo - analizuje "Tygrys".

- O mojej walce z Royem Jonesem Jr. napisano tomy, choć nigdy do niej nie doszło. Teraz Roy ma 46 lat. Szkoda mi go, bo nadal walczy i rozmienia się na drobne. Wiem, że chce dorwać Głowackiego, lecz Krzysiek nie zamierza bić staruszka. Ja jestem zdania, że Głowacki nie musi się przejmować, jeśli dostanie dobre pieniądze. Boks to przecież biznes - podsumowuje Michalczewski.

Pełna treść felietonu w "Przeglądzie Sportowym" >>