Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

W dzieciństwie zawsze się tłukliśmy z bratem i wtedy zawsze dostawałem. W wieku trzynastu lat zobaczyłem walkę Tyson - Botha i mi się spodobało. Dowiedziałem się gdzie w Wałczu jest szkółka bokserska, poszedłem i tak się zaczęła moja przygoda z boksem.

Gdyby nie sport moje życie mogłoby się potoczyć inaczej. Boks nauczył mnie przede wszystkim dyscypliny. Gdy buzowały we mnie pokłady energii, wychodziłem na trening, wyładowywałem się i robiło się spokojniej.

Dietę ustala mi trener - mówi mi ile kalorii dziennie mam spożywać i co jeść, a posiłki przygotowuję sobie sam. Przy jednym treningu dziennie jest to ok 2500 kalorii na dobę. To samo tyczy się suplementów - to trener doradza mi co i kiedy brać. Nie przesadzam jednak i nie biorę ich specjalnie dużo - bcaa, aminokwasy, białko do płatków na śniadanie. Poza tym dużo witamin.

Alkohol wykluczam. Oczywiście wiadomo, że po walce kilka razy zrobiłem imprezę i wypiłem z bliskimi i rodziną, ale teraz już koniec. Trzeba trenować i bronić pasa. Czas na imprezowanie jeszcze przyjdzie.

Jeśli chodzi o następną walkę to wstępny plan jest taki, by w kwietniu zawalczyć z Cunninghamem, jednak kontraktu jeszcze nie widziałem i niczego nie podpisałem. Trwają rozmowy i dopóki kontrakt nie jest podpisany, to nic nie jest pewne - wychodzę z założenia, że póki się nie podpiszę to nie mam pewnego przeciwnika.

Przygotowania do pierwszej obrony trwają – byliśmy z trenerem na obozie przygotowawczym, robiliśmy już wydolność, siłę ciężką. Teraz schodzimy z siły, robimy biegi interwałowe. Wkrótce będziemy zaczynać sparingi i wprowadzimy dużo techniki.

Nie czytałem komentarzy na forach, ale wiem czego mógłbym się tam podziewać. Mamy taki naród że przed walką każdy mówił „aaa wyjdzie i przegra”. Ja miałem w głowie tylko wygraną i w ogóle nie brałem pod uwagę tego, że mogę przegrać i z takim właśnie nastawieniem tam poleciałem.

W duchu cieszyłem się, bo słyszałem, że jeden z drugim ekspertem mnie przekreślali. Niektórzy dawali mi dziesięć czy dwadzieścia procent szans. Uśmiechałem się i czekałem, bo byłem ciekaw co powiedzą po walce.

Nie da się opisać emocji, jakie towarzyszyły mi, gdy wygrałem. Trzeba to po prostu przeżyć. Z początku nie dowierzałem, traktowałem to jak każdą walkę. Myślałem: "ok, pojechaliśmy na wyjazd, zrobiłem walkę, wygrałem, no to teraz pora na powrót do domu", dopiero z czasem zaczęło to do mnie dochodzić.

Autorytetem jest dla mnie mój wielki idol Mike Tyson i trener Fiodor Łapin.

Bardzo ciężko jest być w związku z pięściarzem. Pół biedy, gdy mieszkasz i trenujesz w tym samym mieście - wtedy jest lżej. W moim przypadku jest bardzo ciężko - moja rodzina na co dzień jest w Wałczu, natomiast ja praktycznie od poniedziałku przebywam w Warszawie i zjeżdżam tylko na weekend.

Pełna treść artykułu na Bazyliowymus.blogspot.com >>