Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Maciej Sulęcki to jeden z nielicznych polskich bokserów, który w niedługim czasie może nie tylko dojść do walki o mistrzostwo świata, ale także ją wygrać. Niepokonany w 26 walkach 28-latek z Warszawy właśnie wchodzi w decydującą fazę przygotowań do pojedynku życia. Jeśli za miesiąc na Brooklynie pokona byłego mistrza świata Daniela Jacobsa, otworzy sobie wrota do bokserskiego raju. – Jestem tu po to, żeby te drzwi wyważyć – mówi.

Co się czuje na miesiąc przed walką życia?
Maciej Sulęcki: Już zaczyna się adrenalinka, zaczynam wchodzić na bardzo wysoki pułap, jeśli chodzi o treningi. No i zaczynam sparingi. Mocno się nakręcam się, żarty schodzą na bok, czas na poważną atmosferę.

Ta walka to spełnienie marzeń?
Od 17 lat bardzo ciężko trenuję, pokonałem kilku klasowych rywali, pokazałem się na dużych galach. Ale ciągle czekam na wyzwania. Po zwycięstwie nad Hugo Centeno byłem pewien, że przyjdą wielkie walki. Ale nie przyszły, wkradło się we mnie zwątpienie. Zastanawiałem się, czy to wszystko ma sens. W końcu mam pojedynek, o jakim marzyłem.

Na ile ważna w tym pojedynku będzie ambicja sportowa, a na ile pieniądze?
Jedno się wiąże z drugim. Jacobs generuje wielkie pieniądze, zarabia w milionach dolarów. Ja jeszcze nie. Dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają, ale ja dostanę kilka stówek w złotówkach, więc nie jest źle. Nie chciałem czekać dłużej i boksować z ogórkami w Polsce. Pomyślałem: jak kraść, to miliony, kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Nawet nie negocjowałem stawki. Powiedziałem ile chcę, od razu przyklepali. Czyli za mało powiedziałem (śmiech).

Wracając do Proksy, którego znokautowałeś, w styczniu powiedział, że na 10 walk z tobą, wygrałby 10. To przymiarka do rewanżu?
Chlapnął ozorem, nie przemyślał tego. Rewanż? Nie będzie żadnego rewanżu. Może kiedyś, gdy będziemy już starymi dziadkami. Pewnie mu cegła na głowę spadła… Zabolała go ta porażka.

Jesteś chłopakiem z Warszawy i z dumą to podkreślasz. Na łapie masz tatuaż z Małym Powstańcem. Dlaczego to jest ważne dla ciebie?
Walczyliśmy o swoją wolność. Ludzie, którzy nie mieli broni, byli amatorami, wyszli walczyć z uzbrojoną armią. Z kijami na czołgi. To wielki pokaz odwagi i determinacji. To pokazuje, że jeśli czegoś bardzo chcesz, bardzo pragniesz, to nie ma dla nas granic.

Pełna treść artykułu na Weszlo.com >>