Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Kliczko WachRywalem Władimira Kliczki (58-3, 51 KO) w walce o mistrzostwo świata wagi ciężkiej będzie w sobotę Mariusz Wach (27-0, 15 KO). Podczas konferencji prasowej patrzyli sobie w oczy tak długo i twardo, że musiano ich rozdzielić. Ale nikt nie ma wątpliwości, kto w sobotni wieczór, w mieszczącej 16 tysięcy widzów 02 Arena w Hamburgu będzie faworytem. To młodszy z ukraińskich braci, a nie 33- letni Wach, jest przecież królem wagi ciężkiej.

Olbrzym z Krakowa stoczył do tej pory 27 zwycięskich pojedynków, z których 15 zakończył przed czasem. Jest pierwszym rywalem młodszego Kliczki, który może spojrzeć na niego z góry, mierzy 202 cm, a Ukrainiec 198 cm.

Czy Wach może sprawić sensację i  pokonać kogoś tak dobrego jak Władymir Kliczko ? Były trener Polaka, Andrzej Gmitruk widzi taką możliwość. – Jeden celny, czysty cios takiego olbrzyma jak Wach może wpędzić Kliczkę w poważne kłopoty. Mariusz ma bardzo mocną prawą rękę, ale kluczem do sukcesu będzie lewa. Jeśli potrafi lewym prostym przygotować atak, może zdarzyć się cud  – mówi Gmitruk i przyznaje, że z różnych względów Wach zmarnował kilka lat i dobrze się stało, że wyjechał do USA. Ale się nie poddał, pokazał że ma charakter.

Po rocznej przerwie w trakcie której wyleczył kontuzje wrócił na ring i 17 lipca 2010 w Schwerinie znokautował w szóstej rundzie niepokonanego Christiana Hammera. Miesiąc później poleciał do USA pomagać w przygotowaniach do walki z Władymirem, byłemu mistrzowi WBC, Nigeryjczykowi Samuelowi Peterowi. Takich sparingów miał w swojej karierze znacznie więcej. Często jeździł do Niemiec, gdzie na treningach bił się też z Kliczkami.

To już jest trochę inny Wach niż kiedyś. Zmieniła go Ameryka i kontrakt, który podpisał z grupą Global Boxing oraz jej szefem, polskim biznesmenem Mariuszem Kołodziejem. Właściciel kilku piekarni polubił boks i postanowił Wachowi pomóc. Najpierw zatrudnił do pracy z Mariuszem Michaela Moorera, a później, gdy drogi  z byłym mistrzem świata wagi ciężkiej się rozeszły, zastąpił go Juan De Leon, ze znanej portorykańskiej bokserskiej rodziny.

Ostatnie zwycięstwa Polaka są efektowne. Znokautował Kevina McBride'a i Jasona Governa, to samo zrobił z mierzącym ponad 2 metry Tye Fieldsem. Mimo to informacja, że 23 sierpnia Global Boxing Promotions podpisał kontrakt z Władymirem Kliczką na walkę w Hamburgu była sensacyjna.

Do tej pory tylko trzech polskich pięściarzy walczyło o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Andrzej Gołota bił się o tytuły cztery razy i dwukrotnie był o włos od sukcesu. Albert Sosnowski i Adamek trafili na Witalija Kliczkę, obaj przegrali przed czasem, ale Adamek zbił na tym fortunę. Wach ma podobno zagwarantowane w kontrakcie 650 tysięcy euro (tak piszą niemieckie media).Ludwik Buczyński, były trener kadry narodowej polskich pięściarzy amatorów, przypomina sobie dokładnie, kiedy odkrył Wacha. – To było w Tarnowie, podczas meczu z Irlandią. Mariusz stoczył tam walkę pokazową. Byłem zafascynowany: taki olbrzym, a przy tym twarda bestia. Zadzwoniłem więc do Pawła Skrzecza, który był trenerem warszawskiej Gwardii, a ten zareagował błyskawicznie. Szkoda, że Mariusz tak szybko podpisał zawodowy kontrakt. Miał już światową czołówkę na wyciągnięcie ręki. Na turnieju w Usti pokonał Odlaniera Solisa, rozprawił się z niemiecką nadzieją wagi ciężkiej Sebastianem Koeberem. Wiem, że Kliczko to klasa, ma szybkie nogi, szybkie ręce, ale Mariusz bije mocno. Jak się nie da trafić, to kto wie – mówi Buczyński.

Podobnie wypowiada się Mariusz Kołodziej: - Kibice pamiętają innego Wacha, tego, który wyjdzie do Kliczki, nie znają. To specyficzny facet, zawsze pozytywnie nastawiony. Może powalić Kliczkę uśmiechem, bo nie ma nic do stracenia.

Gdyby Wach wygrał, byłaby to sensacja nie mniejsza niż ta, gdy James Buster Douglas dwie dekady temu  znokautował w Tokio Mike'a Tysona.