Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Czuję się niedoceniany, ale zwycięstwo nad Arturem Szpilką sprawi, że przeciętny Kowalski dowie się, kim jestem - zapowiedział Mariusz Wach (33-3, 17 KO), który z Arturem Szpilką (21-3, 15 KO) zmierzy się 10 listopada na gali Knockout Boxing Night #5 w Gliwicach.

Pana walka z Arturem Szpilką odbędzie się dokładnie sześć lat po pojedynku z Władimirem Kliczką. W międzyczasie oglądaliśmy jeszcze kilka dużych starć z pana udziałem, ale jak sam pan przyznaje, czuje się niedoceniony.
Mariusz Wach: Przez długi czas nie przywiązywałem do tego większej wagi. Ale teraz ten temat budzi we mnie większe emocje. Tym bardziej, że kibice i dziennikarze coraz częściej mnie pytają, czy czuję się spełniony jako pięściarz. Ostatnio leżałem w łóżku i pomyślałem: „Kurczę, no jestem niedoceniany”. Weźmy choćby moją walkę z Jarrellem Millerem, który niedawno znokautował Tomasza Adamka. Ja też przegrałem z Amerykaninem, ale przeboksowałem z nim w dobrym stylu parę rund i to ze złamaną ręką. Postawiłem mu się, a mimo to nie było takiego odzewu, jak po walce Tomka. Ich starcie budziło o wiele większe zainteresowanie. Zresztą dlatego dochodzi do mojego pojedynku z Arturem. Po moim zwycięstwie przeciętny Kowalski dowie się, kim jestem.

Pan lubi walczyć z mańkutami, jak Szpilka?
Ostatnio się nad tym zastanawiałem i nie mogłem sobie przypomnieć, żebym z jakimś walczył, ale odświeżyli mi pamięć. W czasach amatorskich dwukrotnie doszło do takiej sytuacji i ponoć bardzo dobrze sobie w niej poradziłem. Był taki bardzo niebezpieczny zawodnik Grzegorz Kiełsa z Białegostoku, olimpijczyk. Ale jego styl mi pasował. Artur ma za to niewygodną pozycję, „siedzi” na tylnej nodze. Ale myślę, że cztery miesiące ciężkich treningów dadzą efekt. Musiałem się przestawić na inną pozycję, zmienić taktykę i technikę, choćby zachodzenia rywala w inną stronę. Codziennie nad tym pracujemy z trenerem, dostaję „zjebki”, że coś źle robię, ale wszystko po to, by wypaść jak najlepiej.

Walka została zakontraktowana na 10 rund. Nie chciał pan więcej? Szpilka szybko się męczy.
Chciałem 12 rund, ale usłyszałem, że obóz Artura się nie zgadza. Nie chciałem robić z tego problemu. Jakbym się uparł na dłuższy dystans, to pewnie pojawiłyby się inne problemy. Na przykład z rękawicami, a dla mnie to obojętne, w czym będę walczył. Byle nie były dwie lewe. To są nic nieznaczące pierdoły.

Pełna treść artykułu na Polskatimes.pl >>