Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

- Ponad rok temu Mateusz Masternak wywalczył prawo do walki o pas mistrza świata IBF. W niedzielę powalczy jednak o tytuł WBO z Chrisem Billamem-Smithem. - Zrobiliśmy kapitalny numer - mówi Andrzej Wasilewski.

Nie Jai Opetaia a Chris Billam-Smith będzie rywalem Mateusza Masternaka. Jest pan zadowolony, że udało się zmienić rywala?
Andrzej Wasilewski: To był majstersztyk. Doprowadziliśmy do sytuacji, jakiej jeszcze w polskim boksie nie było. Nasz zawodnik wygrał ostateczną walkę eliminacyjną w federacji IBF. Mistrz IBF Jai Opetaia nie miał już wyjścia - musiał się zmierzyć z Masternakiem. Ale myślę, że zaskoczyliśmy wszystkich i skorzystaliśmy z dobrych relacji z brytyjską grupą promotorską Boxxer. Namówiliśmy ich, że zwolnimy nasze miejsce w IBF na rzecz ich zawodnika Richarda Riakporhe'a, a oni zagwarantują nam walkę z ich mistrzem WBO Chrisem Billamem- Smithem.

Dlaczego tak mocno zależało wam na tej roszadzie?
Chcieliśmy wejść na pewny grunt, a walka z Opetaią w Australii nam tego nie gwarantowała. W jego przypadku nie było żadnej, nawet najmniejszej pewności. Opetaia był w trakcie procesów sądowych ze swoimi promotorami, istniało niebezpieczeństwo, że zostanie zablokowany. Za kulisami działo się mnóstwo dziwnych rzeczy. Z kolei Brytyjczycy gwarantowali nam konkretny termin, odpowiednie pieniądze i bardzo sprawną logistykę, co dla nas miało kluczowe znaczenie.

Jak promotorzy Billama-Smitha zareagowali w pierwszej chwili?
Szczerze powiedziawszy, na pierwszy rzut oka im się to w ogóle nie opłacało. Pamiętam, że moja pierwsza propozycja była rzucona raczej w formie żartu. Ale kiedy się okazało, że wcale nie parsknęli śmiechem, przystąpiliśmy do negocjacji. Szybko się dogadaliśmy i do tego momentu wszystko przebiega bardzo sprawnie, mogę nawet powiedzieć, że wzorowo. Zrobiliśmy kapitalny numer, ale wszystko było możliwe dzięki naszej znajomości i wzajemnym zaufaniu.

Pełna treść artykułu w sportowefakty.wp.pl >>