Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

 

- Trener w narożniku przed trzecią odsłoną powiedział mi, że jeśli przegram ostatnią rundę, to nie wygram walki. Poszedłem na całość, ruszyłem po wygraną, czego nie zrobił np. Anthony Joshua w swojej drugiej walce z Usykiem. Wtedy może by wygrał - wspomina Łukasz Wawrzyczek, były pięściarz i członek kadry narodowej, który w 2005 r. na ringu w Łęcznej pokonał 3:2 samego Ołeksandra Usyka.

Co najbardziej podobało ci się w boksie Usyka?
Łukasz Wawrzyczek: Był bardzo silny, ale to też się brało z tego, że walczył w wadze wyżej. Poza tym odwrotna pozycja, czyli mańkut. Na szczęście wiedziałem jak walczyć z mańkutami, miałem doświadczenie. Cała reprezentacja wiedziała, kim jest Usyk. Wiedzieliśmy, że nie wzięło się to znikąd, skoro już wtedy jako nastolatek zdobył mistrzostwo Europy juniorów.

Czujesz zainteresowanie walką Usyka z Dubois na Wyspach? Wierzą w zwycięstwo swojego rodaka?
Z tego co mówią, raczej nie wierzą w wygraną Dubois. Jest nabity mięśniami jak gladiator, z kolei Usyk, choć nie jest tak bardzo umięśniony, boksuje wspaniale. Dlatego mistrz pokaże pewnie po raz kolejny, że mięsnie nie boksują. Wydaje mi się, że Usyk ogra rywala pracą na nogach. Brytyjczyk nie będzie dużym zagrożeniem dla czempiona, ale team Usyka musi pamiętać, że Dubois ma czym uderzyć. Ukrainiec musi być cały czas skoncentrowany. Jeśli będzie, powinno być dobrze, ale gdy tego skupienia zabraknie, to pretendent może go zaskoczyć jakimś bezpośrednim uderzeniem. Dubois jest naprawdę silny, trzeba brać pod uwagę lucky punch.

Oglądałem jego media trening, widziałem tarczę - Dubois jest silny, ale mięśnie nie boksują. Wróćmy do ostatniego pojedynku Deontaya Wildera z Tysonem Furym - mięśnie trzeba dotlenić, a "Bronze Bomber" nie miał już takich możliwości i przegrał kondycyjnie.

Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>