Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Udziałem w sobotniej gali w Pionkach Marcin Brzeski (1-0, 1 KO) powiększył grono polskich pięściarzy zawodowych. Wychowanek Budowlanych Inżynierii Płońsk w swym debiucie zwyciężył przez TKO w 2. rundzie reprezentanta Niemiec, Marlona Szabo.

Kamil Kierzkowski: W Pionkach zadebiutowałeś na ringach zawodowych. Jak czujesz się jako zawodowiec?
Marcin Brzeski:Bardzo, bardzo fajne uczucie. Cieszę się, że podjąłem decyzję o przejściu na zawodowstwo. Boks zawodowy to zdecydowanie coś dla mnie. Korzystając z okazji chciałbym podziękować wszystkim dopingującym mnie kibicom. W Pionkach czułem się naprawdę jak u siebie.

Trudno chyba o lepszy początek kariery. Nie dość, że wygrana, to dodatkowo przez nokaut w 2. rundzie. Jak oceniasz swoją postawę w ringu?
To "aż" i zarazem "tylko" początek. Byłem skupiony na tym, co ustaliliśmy z trenerem Jarosławem Soroko. Efekt każdy mógł zobaczyć na własne oczy, postawę niech ocenią kibice.

Było coś, czym zaskoczył Cię twój przeciwnik?
Nie, nie wydaje mi się. Sądzę, że wszystko miałem w 100% pod kontrolą.

Po walce robisz jakąś przerwę, a może od razu wracasz na salę?
Tak, dam sobie jeden dzień odpoczynku. Ale później... godzina 19.00, biorę torbę i stawiam się na treningu. Jeśli chcę coś osiągnąć, to każdy dzień bez treningu jest dniem zwyczajnie straconym.

Jak skomentował walkę twój trener? Doszukał się jakichś błędów, rzeczy do poprawienia? Nad czym zamierzacie trenować w szczególności?
Powiedział po prostu, że wykonałem dobrze swoją robotę. Wiadomo - dopiero zaczynam i zawsze jest coś do poprawienia. W każdym razie bardzo łatwo wchłaniam wszelkie sugestie, porady, których udziela mi na sali Jarosław Soroko. Będziemy więc na dobrą sprawę pracowali nad wszystkim.

Macie już jakieś plany na drugą walkę? Kiedy znów zobaczymy Cię w ringu?
Prawdopodobnie ponownie pojawię się w ringu w kwietniu. Konkretnych planów na chwilę obecną jeszcze nie mamy. Skupiam się na treningu, resztę zostawiam w rękach mojego promotora, Adama Guzowskiego (DURASAN). Bez niego nie byłbym w miejscu, w którym dziś jestem.

Add a comment

Gołota Saleta

Jednym z widzów, którzy z trybun ERGO Areny obejrzą sobotnią walkę Andrzeja Gołoty (41-7-1, 33 KO) z Przemysławem Saletą (43-8, 21 KO) będzie były mistrz świata dwóch kategorii wagowych Dariusz Michalczewski. Popularny "Tiger" w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" podzielił się swoimi refleksjami na temat gdańskiej konfrontacji weteranów polskiego boksu zawodowego.

- Teoretycznie Andrzej jest faworytem, bo walczył z największymi. Stoczył efektowne pojedynki z Michaelem Grantem czy Riddickiem Bowe. Innymi słowy - Andrzej jest bardziej doświadczony, choć nie utytułowany. Przemek z kolei był mistrzem Europy, ale trzeba powiedzieć przy tym, że on tego tytułu nie zdobył, tylko jego przeciwnik go przegrał. Ogólnie rzecz biorąc, nie spodziewam się wielkiego pojedynku od strony typowo sportowej - powiedział 44-letni Michalewski, który sam nie wyklucza całkowicie swojego powrotu na ring.

- Generalnie powiedziałem już, że skończyłem karierę i więcej boksować nie będę. Jednak nieprzypadkowo ktoś kiedyś powiedział - nigdy nie mów nigdy. Gdyby jednak ktoś zapłacił 10 milionów euro i chciał mnie zobaczyć w pojedynku z Royem Jonesem, to jestem w stanie podjąć walkę. (...) Muszę przyznać, że sporo biegam. Jednak nie walczyłem już siedem lat, także trudno powiedzieć. Zależy też, na jakim poziomie miałaby rozgrywać się ta walka. Powiedzmy sobie uczciwie - wszystko jest do kupienia i każdy jest do kupienia. Nie chcę już walczyć, chyba że naprawdę znajdzie się wielki biznesmen, który będzie miał ochotę zorganizować pojedynek z moim udziałem za dobre pieniądze. Wtedy jestem w stanie sparować z Gołotą, Saletą czy Royem Jonesem.

Cały wywiad z Dariuszem Michalczewskim na stronach "Dziennika Bałtyckiego" >>

Add a comment

Sylwester Walczak (3-4-1, 1 KO) przegrał minionej nocy jednogłośnie na punkty z Mianem Hussainem (4-0, 3 KO) podczas gali w Quebecu. Sędziowie przyznali 22-letniemu Kanadyjczykowi wszystkie cztery rozegrane rundy. Pierwszą zawodową porażkę podczas tej samej imprezy zaliczył Paweł Seliga (4-1, 1 KO), który został znokautowany w pierwszej rundzie przez Francisa Lafreniere (3-3-2, 2 KO).

{dailymotion}k5K7cSvay0abaI3OwQN{/dailymotion}

Add a comment

OpalachPrzemysław Opalach (12-1, 11 KO) w dobrym stylu rozprawił się w Pionkach z Vasileem Dragomirem, pokonując go przez KO w 3. odsłonie pojedynku. O organizacji gali, nerwowości pierwszych minut oraz samym wyniku - kilka słów ze zwycięskim tego wieczoru założycielem olsztyńskich "Wilków".

Kamil Kierzkowski: Nim o samej walce - jak podobała Ci się organizacja gali?
Przemysław Opalach:
Muszę przyznać, że byłem bardzo, bardzo pozytywnie zaskoczony. Nie spodziewałem się nie tylko tak dobrej organizacji, ale i frekwencji. Pełna sala, mnóstwo fanów boksu, to było naprawdę wspaniałe uczucie, które mogło zrobić wrażenie.Gdy wychodziłem do ringu mnóstwo ludzi mnie dopingowało. Jestem z zupełnie innego regionu Polski, więc pewnie część mało mnie kojarzyła - tym bardziej chciałbym im podziękować.

- Przejdźmy do samej walki: początek wydawał się dość sztywny w twoim wykonaniu...
Dokładnie, to prawda - nie będę zaprzeczał. To była moja pierwsza walka wieczoru, pierwsza przy tak licznej publiczności. Niby nic wielkiego dla pięściarza, ale jak zobaczyłem te wszystkie flagi, dodatkowo zaczął grać polski hymn... byłem nieco zdezorientowany. Kamery... ręka była na serduchu, ale kompletnie nie miałem pojęcia czy patrzeć się przed siebie, czy na publiczność, czy na przeciwnika, czy w matę ringu. Trochę mnie zamurowało.

- Podczas hymnu miałeś za swymi plecami również Mateusza Masternaka i Piotra Wilczewskiego. Wpłynęło to na Ciebie w jakiś sposób?
Tak, chciałbym z tego miejsca bardzo im podziękować. Dodali mi otuchy, wiedziałem, że nie mogę ich zawieść. Tak jak i wszystkich znajomych trzymających za mnie kciuki, wszystkich kibiców. Również i tych, którzy mnie wyraźnie nie lubią i wypisują różne komentarze pod moim adresem. Jeśli chodzi o mnie - mogą pisać więcej, mnie to tylko motywuje do tego, by być w ringu jeszcze lepszym.

- Przyszła trzecia runda, a z nią ten kończący prawy. Taki był Wasz plan na Dragomira? Czy więcej w tym jednak przypadku?
Na początku miałem nogi trochę jakby z kamienia, jednak zagrożenia zbytnio nie czułem. Wiedziałem, że muszę wygrać i że to zrobię. W 3. rundzie doszedłem do siebie, odzyskałem luz... no i efekt był taki, jaki był. Znalazłem lukę i ją wykorzystałem.

- Jak zamierzacie świętować zwycięstwo?
Na pewno jakoś delikatnie to uczcimy, ale delikatnie. Jutro czeka nas pracowity dzień. W sali  "Wilków Olsztyn" będziemy mieli niesamowitego gościa - samego Andrzeja Gołotę. Chciałbym, by wszystko przebiegło możliwie jak najlepiej. Nie będę organizował tego sam, ale chcę osobiście dopilnować, by wszystko było dopięte na ostatni guzik.

- Gratuluję zwycięstwa i dziękuję za wywiad. Może dasz się namówić na koniec na kilka słów specjalnie dla czytelników RingPolska.pl?
Dziękuję wszystkim, którzy trzymali za mnie mocno kciuki. Dziękuję również tym wszystkim, którzy trzymali je nieco słabiej. Postaram się udowodnić w następnych pojedynkach, że potrafię coś w tym sporcie osiągnąć. Po krótkim odpoczynku zabieram się znów za treningi i niedługo wracam na ring. Pozdrawiam wszystkich czytelników RingPolska.pl!

Add a comment

Niespełna 3 rund potrzebował Przemysław Opalach (12-1, 11 KO) , by posłać Vasile Dragomira (21-8-1, 10 KO) na deski, wzbogacając tym samym swój rekord o kolejne zwycięstwo przed czasem.

Pierwszą rundę obaj pięściarze zaczęli asekuracyjnie, badając rywala. W kolejnych minutach publiczność zgromadzona w Pionkach oglądała bardzo wyrównane widowisko i wydawało się, że Dragomir jest w stanie zrealizować swe groźby i zniszczyć olsztynianina. Sytuacja diametralnie zmieniła się w 3 rundzie, gdy założyciel olsztyńskich "Wilków" idealnie trafił prawym sierpowym. Zamroczony reprezentant Rumunii padł na deski i choć wkrótce się podniósł, sędzia ringowy - widząc w jakim stanie jest bokser - nie zezwolił na wznowienie pojedynku.

Add a comment

OpalachNie stygnie bojowy nastrój w obozie Przemysława Opalacha (11-1, 10 KO). Olsztynianin już wkrótce skrzyżuje rękawice z Vasileem Dragomirem (21-7-1, 10 KO). Pojedynek będzie wydarzeniem wieczoru podczas gali organizowanej w Pionkach.

- Podczas przygotowań trenowałem na maksimum moich możliwości. Jestem gotowy w 100% na Dragomira, pokażę mu więc, że jestem lepszy. Nie chcę wypowiadać się tak jak on, że wychodzę go zniszczyć... czy coś w tym guście. Nie. Wychodzę po prostu wykonać swoją pracę. Postaram się zaprezentować z jak najlepszej strony - podsumowuje na chwilę przed walką założyciel olsztyńskich "Wilków".

Add a comment

OpalachJuż ledwie godziny dzielą nas od pojedynku między Przemysławem Opalachem (11-1, 10 KO) a reprezentującym Rumunię Vasileem Dragomirem (21-7-1, 10 KO). Pięściarze stanęli po raz pierwszy twarzą w twarz podczas wczorajszego ważenia. Nie zabrakło tam również Dalibora Bana, promotora Dragomira, z którym zamieniliśmy dziś kilka słów - tuż przed wyjściem jego podopiecznego do ringu.

Kamil Kierzkowski: Jak czujecie się w Polsce? Podróż nie była zbyt uciążliwa dla Dragomira?
Dalibor Ban:
Czujemy się w Polsce bardzo dobrze, zostaliśmy dobrze przyjęci. Podróż, choć trochę długa, była w porządku. W żadnym stopniu nie wpłynie na wynik walki.

- Spotkaliście się wczoraj z Przemysławem Opalachem podczas ważenia. Jakie wywarł na Was wrażenie?
Wygląda całkiem nieźle. Myślę, że dobrze przygotowywał się do tej walki. I słusznie.

- Podczas spotkania uwidoczniła się przewaga wzrostu i zasięgu ramion u Polaka. W jakim stopniu będzie to problemem dla Dragomira?
Tak jak mówiłem już wcześniej. Być może Opalach będzie starał się to wykorzystywać, prowadzić walkę z bezpiecznego dystansu. Nie sądzę jednak, by był w stanie to zrobić, jest zbyt wolny. Vasile jest dużo szybszy i lepszy technicznie. Jestem spokojny o jego występ. Jeśli wygra, to w kwietniu powalczy najprawdopodobniej o któryś z pasów IBF.

Transmisję z bokserskich zmagań w Pionkach prowadzi od godziny 17.00 internetowa telewizja IPLA.

Add a comment

Przemysław OpalachJuż dzisiaj odbędzie się I Gala Boksu Zawodowego w Pionkach organizowana przez TYMEX Boxing Promotions. Swoją walkę stoczy na niej m.in. radomianin Michał Żeromiński. Początek gali o godz. 17:00 w hali sportowej w Pionkach przy ul. Sosnowej 3. Wcześniej widzowie będą mogli zobaczyć walki amatorskie.

Starciem wieczoru będzie pojedynek Przemysława Opalacha (11 zwycięstw i 1 porażka) z Vasile Dragomirem z Rumunii (21 wygranych i 7 przegranych) zakontraktowany na sześć rund.

Swoją czwartą walkę na zawodowym ringu stoczy radomianin Michał Żeromiński, który skrzyżuje rękawice z Bośniakiem Adnanem Hadzihajdicem. Walka została zakontraktowana na cztery rundy. Dotychczas Żeromiński wygrał wszystkie trzy starcia, ostatnio w grudniu ubiegłego roku w Białobrzegach pokonał jednogłośnie na punkty Węgra Istvana Kissa.

W Pionkach na zawodowym ringu zadebiutują dwie kobiety - Ewa Paluchowska (jej rywalką będzie Maja Jahić) oraz Ewa Brodnicka (będzie walczyć z Pasą Malagić). Swój debiutancki pojedynek stoczy również Marcin Brzeski, który w wadze ciężkiej zawalczy z Marlonem Szabo.

Widzowie będą również mieli okazje zobaczyć dwóch zawodników pochodzących z Pionek. Pokazową walkę w formule MMA stoczy Mateusz Gola, a w walce amatorskiej zaprezentuje się Rafał Grabowski.

Dodatkową atrakcją będzie występ cheerleaderek z Fabryka Dance Studio. Zaproszenie na galę przyjęli także goście specjalni. Swój przyjazd zapowiedzieli m.in. młodzieżowy mistrz świata federacji WBC, Mateusz Masternak a także Piotr Wilczewski czy Bogdan Gajda.

Gala cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem i w kasach zostały już tylko ostatnie sztuki biletów. Chętni będą mogli je nabyć podczas oficjalnego ważenia, które odbędzie się w piątek 15 lutego w restauracji Adria przy ul. Dębowej w Pionkach (początek godz. 18:00) lub (jeżeli jeszcze pozostaną) w sobotę w kasach hali. Transmisję z gali będzie można obejrzeć w internetowej telewizji IPLA. 

Add a comment

BrzeskiJuż za niespełna tydzień wychowanek Budowlanych Inżynierii Płońsk, Marcin Brzeski, zadebiutuje na zawodowym ringu. Podopieczny trenera Jarosława Soroko 16 lutego stanie między linami podczas gali organizowanej w Pionkach.

Kamil Kierzkowski: Już niespełna tydzień do twojego debiutu na zawodowych ringach. Czujesz tremę?
Marcin Brzeski: Nie czuję tremy. Prawdę mówiąc, to nie mogę się doczekać walki i czekam na nią z niecierpliwością. Najchętniej już teraz wyszedłbym między liny.

- Skąd decyzja o przejściu na zawodowstwo?
Gdy dostałem propozycję walk na zawodowych ringach - długo się nad nią nie zastanawiałem. Chcę, by moja kariera nabrała tempa. Poza tym - w boksie amatorskim jest mój brat... i to w tej samej wadze. Po co mamy sobie wchodzić w drogę?

- Trenujesz pod okiem cenionego trenera, pana Jarosława Soroko. Jak Ci się z nim współpracuje, jak idą przygotowania?
Trener Jarek Soroko to prawdziwy profesor boksu. Współpraca z nim to sama przyjemność. Wiele się uczę pod jego skrzydłami. Jeśli chodzi o same przygotowania do gali w Pionkach, to idą bardzo dobrze. Wszystkie założenia zrealizowaliśmy w 100%.

-  Masz jakiś specjalny pomysł na walkę? Czy raczej wszystko okaże się dopiero w ringu?
Konkretów oczywiście nie ma co zdradzać. Ale recepta jest prosta: od pierwszej rundy cały czas balans, ruch... ring i tak wszystko wyjaśni.

- Wiem, że dane było Ci się spotkać na jednej sali z Andrzejem Gołotą. Czy był czas na choćby krótki sparing? Widziałeś w jakiej dyspozycji jest "Andrew"?
Fakt, spotkałem się z Andrzejem. Sparingu jednak niestety nie było. Moim zdaniem Przemysław Saleta będzie miał poważne problemy w ringu. Gołota zrobił na mnie naprawdę duże wrażenie - zwłaszcza kondycyjnie. Wyglądał po prostu świetnie.

- Twój typ na walkę Gołota-Saleta? Jaki będzie - według Ciebie - przebieg pojedynku?
Moim faworytem jest oczywiście Andrzej Gołota. Jest to jednak waga ciężka, gdzie jeden cios może odmienić losy całego pojedynku. Wszystko jest możliwe.

Add a comment

Już za niespełna tydzień - 16 lutego na gali w Pionkach - Vasile Dragomir (21-7-1, 10 KO) skrzyżuje rękawice z Przemysławem Opalachem (11-1, 10 KO). Obóz reprezentanta Rumunii nie traci pewności siebie i zapowiada zwycięstwo przez KO. O atutach pięściarza - dzięki którym ma zafundować olsztynianinowi pierwsze "deski" w karierze - kilka słów z jego promotorem, Daliborem Banem.

Kamil Kierzkowski: Wśród większości polskich fanów boksu Dragomir nie jest raczej rozpoznawalny. Mógłbyś przybliżyć jego postać?
Dalibor Ban:
Vasile urodził się w typowo bokserskiej rodzinie. Ośmiokrotnie był amatorskim czempionem Rumunii. Zajmował wysokie miejsce również na arenie międzynarodowej, dla przykładu - 3 miejsce w Mistrzostwach Europy. Jego brat jest medalistą olimpijskim, zdobył kiedyś również srebro na Mistrzostwach Świata. Mają tego samego trenera, to musi o czymś świadczyć. Przed Opalachem trudne zadanie.

- Znaleźliście już u niego jakieś słabe punkty?
Słabe punkty Opalacha... ma ich trochę. Wszystkich oczywiście nie zdradzę. Po pierwsze - jest wolny. W dodatku, gdy atakuje otwiera się przesadnie na ataki. Sądzę, że będzie dla Dragomira dość wygodnym rywalem. Fakt - Vasile nie jest jakimś wielkim "puncherem", lecz jego styl jest zupełnie inny. Jest znacznie lepszy technicznie, załatwi Opalacha - chociażby z kontry.

- Zakładając, że Dragomir wygra: zastanawiacie się już nad następnym przeciwnikiem?
Na tego typu deklaracje jeszcze trochę za wcześnie. Najpierw wykonamy naszą robotę, później się nad tym zastanowimy. Wiem natomiast, że Vasile chce walczyć w superśredniej - choć lepszy jest w niższych kategoriach. Jeśli wygra walkę, będzie mógł z powodzeniem szukać dalej rywali w Europie.

- W Polsce też?
Również w Polsce. Nie widzę przeszkód. Nigdy nie mieliśmy problemów w waszym kraju. Ludzie są z reguły życzliwi, macie dobre jedzenie. Nie narzekaliśmy nigdy również na hotele... no i oczywiście - pieniądze. Jesteśmy więc otwarci na walki w Polsce.

- Niedawno pisałeś na jego profilu na Facebooku, że po walce z "Wilka" zrobi się "mały piesek". Czy jest coś jeszcze, co chcielibyście mu powiedzieć na niespełna tydzień przed walką.?
Z mojej strony... mogę złożyć Opalachowi małą propozycję. Oczywiście - jeśli tylko uda mu się wygrać. Jeśli wygra - zmienię swoje zdanie na jego temat. Obecnie nie widzę w nim wielkiego pięściarza. Jeśli występem w ringu przekona mnie, że nim jest - zaproponuję mu dobry kontrakt, z którego na pewno będzie zadowolony. Zagwarantuję mu dobre walki w Niemczech i uczynię z niego mistrza. Musi jednak wcześniej pokazać nie tylko mnie, ale i Polakom, że jest naprawdę dobry. Szczerze jednak w to wątpię. Dragomir jest znacznie szybszy i lepszy technicznie. To zgubi Opalacha.

Add a comment