Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Dziś kolejna rocznica pojedynku Andrzeja Gołoty z Mikiem Tysonem. Dlaczego Polak nie chciał dalej walczyć?

W świecie wielkiej polityki ściśle tajne informacje ujawniane są po latach. W świecie wielkiego boksu bywają sytuacje co do których zawsze będą wątpliwości i nigdy nie dowiemy się jak było naprawdę. I wcale nie dlatego, że panuje zmowa milczenia, że kryje się za tym jakaś wielka tajemnica. Główni aktorzy bowiem często sami nie pamiętają dlaczego tak się stało, co spowodowało taką, a nie inną ich reakcję. Bywa więc że konfabulują, są też i tacy, którzy opowiadają niestworzone historie, nie mające wiele wspólnego z tym co się naprawdę działo.

Nie wiem jaka jest prawdziwa wersja Gołoty na temat jego walki z Tysonem, wiem natomiast, że gdy pytałem go o Riddicka Bowe’a i rewanżowy pojedynek, który komentowałem, sam szukał odpowiedzi na pytanie dlaczego zrobił to, co zrobił. I odniosłem wrażenie, że nie znalazł.

Być może tak naprawdę nie wie też dlaczego po drugiej rundzie zrezygnował z walki z Tysonem. Ja siedząc przy ringu i komentując nie wiedziałem. Gdyby szukał pretekstu, by zrezygnować, miał go przecież już w pierwszym starciu. Niewielu podniosłyby się po bombie, którą poczęstował go Tyson. Mógł dać się wyliczyć i nikt nie miałby do niego pretensji. A on podniósł się błyskawicznie. Co więcej w drugiej rundzie bił się twardo. Dlaczego więc stało się to co się stało?

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>

Add a comment

Niedawno Szymon Kołecki odebrał złoty medal za podnoszenie ciężarów na igrzyskach olimpijskich w Pekinie 2008, a w sobotę wyjdzie do ringu 125 metrów pod ziemią na gali w Kopalni Soli w Wieliczce, aby stoczyć pojedynek w MMA. Zmierzy się z Łukaszem Łysoniewskim.

Niedawno zrezygnował pan z prezesury w Polskim Związku Podnoszenia Ciężarów. Łatwiej się bić w MMA, niż rządzić polskimi ciężarami?
Szymon Kołecki: Jedno i drugie jest stresujące. Ale MMA to duża odmiana po pracy. Nie jestem już najmłodszy i to był ostatni dzwonek, by spróbować. A pomysł z MMA kiełkował we mnie od kilku lat. To ciekawy sport, jest duża adrenalina, dobre pieniądze i wielkie widowiska. Dużo plusów, ale. można też dostać lanie.

W MMA płacą lepiej niż w podnoszeniu ciężarów?
W moim najlepszym sportowym czasie, w latach 2007-2009, oprócz wypłat z zawodów miałem świetne kontrakty sponsorskie i zarabiałem bardzo dużo. Nie liczyłem, czy zarabiam więcej teraz czy wtedy, ale są to podobne sumy. Ale na pewno w MMA łatwiej się zarabia, niż podnosząc ciężary.

Jak długo chce pan jeszcze walczyć?
Kiedy zaczynałem, zakładałem, że potrenuję 3 lata, ale teraz. to wszystko ewoluuje, zobaczymy, w którą pójdzie stronę. Może bowiem spotkam w klatce kogoś, kto wybije mi MMA z głowy. Ale dopóki idzie mi dobrze, to nie stawiam sobie żadnych granic.

Pełna treść artykułu w "Super Expressie" >>

Add a comment

Szymon Kołecki szuka nowych wrażeń i próbuje swych sił w MMA. W sobotę w Wieliczce stoczy kolejną walkę, o dziwo podczas bokserskiej gali.

Były już prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów nie tak dawno odebrał w Polskim Komitecie Olimpijskim złoty medal za igrzyska w Pekinie (2008). Na olimpijskim pomoście był wtedy drugi (kat. 94 kg), przegrał po pięknej walce z Kazachem Ilją Iljinem, swoim serdecznym przyjacielem. Po latach okazało się, że wielki mistrz sztangi z Kazachstanu nie tylko wtedy korzystał z dobrodziejstw dopingu więc złote medale, za igrzyska w Pekinie i Londynie (2012) mu odebrano. W tej sytuacji Kołecki zamiast srebra ma złoto. Jeden z największych talentów w historii tej dyscypliny spełnił więc swoje marzenie. Może nie w takich okolicznościach, w jakich by chciał, ale przechodzi do historii jako mistrz olimpijski.

Nie wszyscy wiedzą, że to tylko jedne ze sportowych marzeń Kołeckiego. Znam go od dawna, pisałem o nim jak był nastolatkiem i już wtedy dźwigał rekordowe ciężary. Chociażby 235 kg w podrzucie podczas mistrzostw Polski w Ciechanowie na kilka tygodni przed wylotem na igrzyska do Australii (2000). Gdyby w Sydney podrzucił dziesięć kilogramów mniej już wtedy miałby olimpijskie złoto, a tak złościł się, że ma „tylko” srebro.

Ale miało być o marzeniach. Pamiętam co Kołecki mówił o wyczynach strongmanów. Wierzył głęboko, że on też byłby w stanie dokonywać cudów, ale sport olimpijski rządził się jednak innymi prawami, więc został przy ciężarach. Później, gdy już skończył karierę przez cztery lata kierował PZPC, ale wciąż chodziło mu po głowie, by spróbować swych sił w sportach walki. 

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>

Add a comment

W sobotę 21 października na gali Underground Boxing Show w Wieliczce pierwszy pojedynek przed polską publicznością stoczy Marek Jędrzejewski (11-0, 10 KO). Rywalem boksującego w kategorii super piórkowej Polaka będzie Giorgi Abuladze (9-2-1, 2 KO).

- Długo czekałem na możliwość rywalizowania przed własną widownią, wreszcie będę mógł pokazać się polskim kibicom. Mój menedżer Krzysztof Jaszczuk goszcząc w Stanach Zjednoczonych miał okazję rozmawiać ze słynnym trenerem Floydem Mayweatherem seniorem, który nawet mnie pochwalił, a tymczasem w ojczyźnie wciąż jestem mało znany - tłumaczy w rozmowie z Polską Agencją Prasową 28-letni Jędrzejewski, który do tej pory wszystkie zawodowe pojedynki stoczył na terenie Niemiec.

W ostatniej walce Polak znokautował w dwunastej rundzie niepokonanego wcześniej Manuela Buchheita. Pojedynek odbył się w listopadzie ubiegłego roku.

- Zwycięstwo nad Abuladze ma być pierwszym ważnym krokiem na ojczystej ziemi, a do tego pierwszym triumfem z dedykacją dla córki Kingi, która wkrótce się urodzi - zapowiada Jędrzejewski, który od dłuższego czasu przymierzał się do występu na gali w Polsce.

Głównym wydarzeniem gali w Wieliczce będzie powrót na ring Michała Cieślaka, który zadebiutuje w wadze ciężkiej. W Kopalni Soli kibice zobaczą także m.in. Sergieja Werwejkę oraz Dariusza Sęka.

Add a comment

Kamil Gardzielik (5-0, 2 KO) pokonał jednogłośnie na punkty Artema Karpeca (21-6, 6 KO) w pojedynku poprzedzającym główną atrakcję gali Friday Boxing Night w Nowym Dworze Mazowieckim.

Pojedynek przebiegał pod dyktando Gardzielika, jednak Karpec w swoim stylu dużo poruszał się po ringu, utrudniając tym zadanie swojemu rywalowi. Polak był inicjatorem większości ataków, jednak sporo jego ciosów było przestrzelonych.

Gardzielik przeważał niemal w każdej rundzie, chociaż Ukrainiec sporadycznie odpowiadał celnymi ciosami prostymi z lewej ręki. Ostatecznie po sześciu starciach sędziowie nie mieli problemów ze wskazaniem zwycięzcy.

Dla pięściarza z Wielkopolski była to już czwarta tegoroczna wygrana, jednak nie będzie długo odpoczywał. Za tydzień na gali w Wieliczce Gardzielik prawdopodobnie zaboksuje z Leopoldem Krzeszewskim.

Add a comment

Mateusz Tryc (4-0, 4 KO) pokonał przez techniczny nokaut w drugiej rundzie Rusłana Rodziwicza (14-24, 14 KO) na gali w Nowym Dworze Mazowieckim. Białorusin lądował na deskach czterokrotnie przed przerwaniem pojedynku.

Polak nie miał w ringu żadnych problemów z Białorusinem, który od razu został zepchnięty do defensywy. Już pod koniec pierwszej rundy Rodziwicz przyjął kilka mocnych ciosów, a na początku drugiego starcia po serii uderzeń na tułów, wylądował na deskach.

Póżniej Białorusin był liczony jeszcze trzykrotnie. Za każdym razem się podnosił, jednak po czwartych deskach został poddany przez sędziego.

Podczas tej samej gali kolejne zawodowe zwycięstwo zanotował Daniel Bociański (8-0, 2 KO), który pokonał niejednogłośnie na punkty Przemysława Biniendę (2-12, 2 KO).

Add a comment