Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Na zakończenie roku 2013 wracamy do cyklu "Zapytaj Garczarczyka", w którym na Wasze pytania odpowiada współpracujący z redakcją ringpolska.pl dziennikarz fightnews.com, od wielu lat piszący o boksie Przemek Garczarczyk.

W ciągu minionych dwunastu miesięcy Przemek osobiście uczestniczył w wielu ważnych dla polskiego boksu wydarzeniach, z udziałem m.in. Krzysztofa Włodarczyka, Andrzeja Fonfary, Tomasza Adamka, Artura Szpilki czy Krzysztofa Zimnocha. Czekamy na wasze pytania - wpisujcie je w komentarzach pod tą wiadomością lub przesyłajcie na adres Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..

Add a comment

Rok 2013 zbliża się ku końcowi. W polskim boksie wszystko już się rozstrzygnęło. To było ciekawe dwanaście miesięcy, a wszystko rozpoczęło się 7 stycznia bójką Artura Szpilki i Krzysztofa Zimnocha, którzy mieli skrzyżować rękawice 23 lutego na gali "Polsat Boxing Night"…

Polsat Boxing Night

Główną atrakcją lutowej gali Polsatu miało być starcie Andrzeja Gołoty z Przemysławem Saletą, ale od momentu, gdy na pierwszej konferencji prasowej w warszawskim Marriocie za głowy złapali się Artur Szpilka i Krzysztof Zimnoch, bokserska Polska czekała już raczej na starcie młodych gniewnych niż na bój sławnych 45-latków.

Do walki Szpilki z Zimnochem ostatecznie nie doszło, bo "Szpila" wcześniej przeżył ciężkie chwile w boju z Mikem Mollo. Oficjalnie powodem wycofania się pięściarza KnockOut Promotions była kontuzja, ale w mojej opinii nawet w pełni zdrowy Szpilka po takiej walce jak z Mollo, powinien dostać kilka tygodni odpoczynku nie tylko od walk, ale i od treningów. To że trzy tygodnie po boju z Mollo w USA planowano zorganizować "Szpili" kolejna walkę w Polsce, i to z naprawdę solidnym rywalem, pozostawię bez komentarza, bo i promotorzy pięściarza z Wieliczki i telewizja Polsat nie popisali się tu bokserskim nosem.

Bójka w Marriocie okazała się prawdziwą trampoliną dla kariery nieco zapomnianego wcześniej Zimnocha, a i o Szpilce usłyszeli ci, którzy do tej pory jeszcze go nie znali. Może nie zabrzmi to zbyt pedagogicznie, ale ogólnie bilans awantury - na plus, a co się odwlecze, to nie uciecze…  

W walce wieczoru "Polsat Boxing Night" Saleta zastopował Gołotę. Dobrze się stało, bo patrząc na półprzytomnego "Andrew" niczym w lunatycznym śnie rozgrywającego walkę z cieniem po zakończeniu pojedynku, przecieki o zorganizowaniu na kolejnej gali rewanżu Gołoty z Tomaszem Adamkiem mroziły krew w żyłach. Wolę pamiętać Gołotę z walk z Bowem, czy nawet z Byrdem i Ruizem.

Najciekawszą konfrontacją lutowej imprezy okazał się bój Kamila Łaszczyka z Krzysztofem Cieślakiem, ale gdy "Skorpion" jest w ringu, z góry wiadomo, że będzie się działo…

http://www.youtube.com/watch?v=7QUsCGNZI-s

Rok Diabła

To był bez wątpienia rok Krzysztofa "Diablo" Włodarczyka, choć na starcie było nieciekawie - przeciągające się rozmowy na temat potyczki z Jeanem Markiem Mormeckiem zakończyły się ostatecznie odwołaniem walki. Podobnie było z Rachimem Czakijewem, kiedy do ostatniej chwili nie wiadomo było czy Włodarczyk poleci boksować z mistrzem olimpijskim do Moskwy, czy bronił będzie pasa w Bydgoszczy w konfrontacji z Thabiso Mchunu.

"Diablo" wyszedł do Czakijewa i zafundował swoim kibicom powtórkę horroru z Australii, gdy przed czasem rozprawił się z Dannym Greenem.

Polski czempion tradycyjnie wolno wszedł w walkę, i przez długi czas głównie bronił się przed atakami bojowo nastawionego Czakijewa, który w opinii większości ekspertów uchodził za faworyta potyczki. "Diablo" jednak konsekwentnie robił swoje i w miarę upływu czasu coraz częściej łapał na kontry nacierającego rywala. W ósmej rundzie było po wszystkim - Włodarczyk opuścił ring z pasem, notując jedno z najważniejszych, o ile nie najważniejsze, zwycięstwo w swojej karierze.

Oczywiście byli i tacy, dla których sukces Włodarczyka okazał się solą w oku i rozczarowani wygraną Polaka przekonywali, że Czakijew wygrałby "gdyby boksował mądrzej i się nie wystrzelał". Chórowi malkontentów przypominam, że to nie pierwsza taka wygrana "Diablo", a "gdyby Czakijew boksował mądrzej", to pierwsze rundy walki wyglądałyby zupełnie inaczej.

Krzysztof Włodarczyk zamknął rok pewną wygraną nad Giacobbe Fragomenim, którego włodarze WBC z sobie tylko znanych powodów wyznaczyli na oficjalnego challengera. Polski czempion swoją robotę wykonał, bo takie obrony to też część jego mistrzowskich obowiązków.

"Diablo" jaki jest taki jest, nigdy w ringu nie będzie "fruwał jak motyl", ale jego bokserskie umiejętności, serce do walki i mocny cios sprawiają, że wygrać może z każdym. Doceńmy mistrza. Rekordowe 340 tygodni w rankingu magazynu "The Ring" to doskonałe świadectwo jego marki.

http://www.youtube.com/watch?v=1aa2nFX2EvM

Add a comment

Planowana wstępnie na 22 lutego 2014 roku gala "Polsat Boxing Night" nie dojdzie do skutku. Początkowo nieoficjalnie mówiło się, że zmierzyć się na niej mogli Artur Szpilka i Krzysztof Zimnoch, później już oficjalnie potwierdzono, że prowadzone były rozmowy na temat potyczki Krzysztofa Włodarczyka z Albertem Sosnowskim. Pomysł ten jednak ostatecznie upadł, gdy okazało się, że oczekiwania finansowe "Diablo" i "Dragona" rozmijają się z tym, co byli skłonni zaoferować organizatorzy imprezy.

Lutowa noc bokserska miała być trzecią pod szyldem "Polsat Boxing Night". W walkach wieczoru obydwu poprzednich gal boksował Andrzej Gołota - w pierwszej przegrał z Tomaszem Adamkiem, w drugiej z Przemysławem Saletą.

Add a comment

Opalach - Samson

Podczas gali w odległej Akrze Przemysław Opalach (14-2, 13 KO) już w 2. rundzie zastopował Tanzańczyka – Maishę Samsona (8-5-2, 4 KO). Olsztynianin zdobył tym samym pasy IBF International i WBF.

- Wychodząc do ringu czułem dużą presję, publiczność ewidentnie nie była po mojej stronie. Przyznaję, byłem początkowo nieco spięty i to Maisha w pierwszej rundzie był stroną aktywniejszą. W drugiej postanowiłem jednak zaryzykować, byłem zdeterminowany. Czas działał na moją niekorzyść, podróż i inny klimat zrobiły swoje. Na dłuższym dystansie mógłbym mieć problemy – twierdzi Opalach.

- Zaryzykowałem i wszedł mi podwójny lewy hak na wątrobę, który zaskoczył przeciwnika. Samson nie był w stanie kontynuować walki. Nie mógł wstać przez dłuższy czas i na ring trzeba było wstawić mu krzesło - kontynuuje założyciel "Wilków Olsztyn".

Gala w Ghanie nie obyła się jednak bez przykrych niespodzianek. - To była jakaś wielka parodia. Nie sądziłem, że dzieje się to naprawdę. Niewiele przed walką powiedzieli mi, że pas WBO nie wchodzi w grę, bo mają problemy z federacją. To jakiś absurd. Odpadł zresztą nawet sam stadion. Walczyliśmy w jakiejś hali na 3 tysiące osób. Mówili, że to dlatego, iż główna gwiazda z Ghany odmówiła walki. Nie wiem czy śmiać się czy płakać nad takim podejściem – podsumowuje olsztynianin.

Add a comment

Joshua Clottey, Przemysław Opalach

Były mistrz świata IBF wagi półśredniej, Joshua Clottey wierzy w zwycięstwo Przemysława Opalacha (13-2, 12 KO) w jego dzisiejszym starciu z Maishą Samsonem (8-4-2, 4 KO). Pięściarze skrzyżują w Akrze rękawice o pasy IBF International, WBF i WBO African w kategorii superśredniej.

- Opalach jest w mej opinii faworytem tego spotkania. Nie skreślałbym jednak szans Samsona. Jest świetnie przygotowany, a poza tym to typ zawodnika, który potrafi nieźle zaskoczyć – zdradził Clottey.

- To bardzo miłe z jego strony. Spotkaliśmy się na ulicy. Podszedł do nas i powiedział, że będzie trzymał kciuki za moje zwycięstwo. Fajnie czuć, że tutaj, na miejscu, są ludzie, którzy będą mnie dopingowali. To dodaje spokoju i dodatkowo motywuje – przekonuje Opalach.

Początek walki planowany jest na godzinę 23 (czasu polskiego).

Add a comment

Przemysław Opalach (13-2, 12 KO) i  Maisha Samson (8-4-2, 4 KO) zmieścili się w limicie wagi super średniej przed jutrzejszą walką o pasy IBF International, WBF i WBO African na gali w Ghanie. Założyciel olsztyńskich "Wilków" wniósł na wagę 75,2 kg, jego rywal równe 75 kg.

Początek pojedynku planowany jest na godzinę 22.00 (23.00 czasu polskiego).

- Jeśli miałbym oceniać po wyglądzie, to Samson wydaje się być przygotowanym bardzo solidnie. Widać, że chce wygrać. Gdy patrzyliśmy sobie w oczy widziałem, że jest pewny siebi. Ta walka nie będzie łatwa - przekonuje olsztynianin.

- Waga jest dobra, forma też. Trochę dziwnie się tu czujemy z trenerem - to muszę przyznać. Nas dwóch przeciw całemu tłumowi kibiców dopingujących rywala. No ale cóż, to nie miały być i nie są wczasy. Pozostaje czekać do jutra, zrobić swoje i wracać do Polski - podsumowuje Opalach.

Zobacz więcej zdjęć z ważenia przed walką >>

Add a comment

Opalach z trenerem po treningu w Ghanie

Przemysław Opalach (13-2, 12 KO) wraz z trenerem Markiem Majewskim wylądowali wczoraj o godz. 14 na lotnisku w stolicy Ghany, Akrze. Na ringowych deskach Accra Sport Stadium olsztynianin zmierzy się jutro z Tanzańczykiem - Maishą Samsonem (8-4-2, 4 KO). - Po pierwszych zajęciach na miejscowej sali jesteśmy z trenerem pełni optymizmu przed walką - przekonuje pięściarz z Olsztyna.

Stawką zakontraktowanego na 12 rund pojedynku będą pasy IBF International, WBF i WBO African wagi superśredniej. Ważenie przed galą Warrior Night II rozpocznie się o godzinie 16.

Kamil Kierzkowski: Jak minęła podróż?
Przemysław Opalach
:Męcząco, ale jesteśmy zadowoleni. W poniedziałek ruszyliśmy autobusem do Monachium, ok. 14 byliśmy na miejscu. Następnego dnia rano samolot do Kairu, przylecieliśmy po południu. Następnego dnia rano samolot do Ghany… No i wreszcie dotarliśmy.

- Pierwsze wrażenia?
Gorąco. Zima w Polsce w tym roku jeszcze nie dała się zbytnio we znaki, ale i tak różnica jest bardzo wyczuwalna.

- Męcząca podróż i klimat nie odbiją się aby zbytnio na twojej dyspozycji w ringu?
Oczywiście fajnie byłoby być tu nieco wcześniej, było to jednak niemożliwe. Wszystko okaże się jutro. Mam nadzieję jednak, że nie będzie miało to aż tak wielkiego znaczenia. Na pewno będzie trudniej, ale miałem już wiele razy pod górkę w mojej dotychczasowej karierze. Zdążyłem się chyba przyzwyczaić. Wszystko okaże się jutro.

- Jak opisałbyś Ghanę?
Jest to dość… specyficzny kraj. Wrażenie jest oczywiście niesamowite. Człowiek wiele słyszy, czyta o tym jak tu jest. Żeby przekonać się jak żyją tu w tzw. państwach „Trzeciego Świata" – trzeba to zobaczyć na własne oczy. A to co zobaczyłem to przecież ledwie ułamek. Jestem tu od niedawna, w dodatku w stolicy. Te obrazy potrafią wstrząsnąć. Jak to wszystko wygląda poza Akrą? Jestem bardzo ciekaw.

- Jakie wrażenie zrobiła na Tobie miejscowa ludność?
Myślę, że pozytywne. Odbierają mnie całkiem dobrze. To twardzi ludzie. Nie użalają się nad sobą. Bieda jest widoczna, aż ściska gdzieś tam w środku, robi się przykro. Dają jednak radę. Mają czas… ja natomiast już od pierwszego dnia nie mam słuchawek (śmiech).

- Tzn?
Oddałem. Jakiś chłopak zauważył u mnie słuchawki i bardzo mu się spodobały. Oglądał i oglądał je chyba ze wszystkich możliwych stron. Zapytałem wreszcie czy je chce i mu je oddałem. Dziękował mi później chyba z godzinę.

- Z tego co wiem odwiedziliście już udostępnioną Wam salę gimnastyczną. Jak przebiegł trening?
Dobrze, nie czułem jakiegoś większego dyskomfortu. Klimat nie dawał się zbytnio we znaki. Mam nadzieję, że tak samo będzie na stadionie. Jeśli organizm będzie funkcjonował tak jak na tej sali, to jestem pewny swego.

- Niewielu pięściarzy w Polsce ma taką okazję: kilka słów przesłanych z Afryki specjalnie dla polskich kibiców?
Trzymajcie za mnie kciuki. Pokażę, że mam jeszcze wiele do zaoferowania jako pięściarz i zrobię wszystko, by ich nie zawieść. Chciałbym też gorąco podziękować wszystkim tym, dzięki którym miałem możliwość tu przylecieć. Gdyby nie przyjaciele z Wrocławia i Olsztyna, Gardy, Kosmy, CFO, LifeFitness Academy, Adrenaline czy ostródzkiego Kinetic – mój wylot do Afryki nie miałby szans na realizację. Gorąco – jak to z Afryki – pozdrawiamy z trenerem również nasze rodziny i ekipę olsztyńskich „Wilków”. Niedługo mamy nadzieję przywieźć wam kilka pasów (śmiech).

Add a comment

Najbardziej elektryzujące pojedynki Andrzeja Gołoty i Tomasza Adamka oczami Janusza Pindery i jego znakomitych gości! Gołota vs Bowe, Adamek vs Kliczko, to nieliczne z wielkich walk, które znów można będzie  zobaczyć w telewizji. Już 20 grudnia stacja Orange sport rozpoczyna emisję cyklu magazynów najlepszego eksperta bokserskiego w Polsce - Janusza Pindery.

W każdym odcinku prowadzący wraz z gośćmi, znanymi postaciami świata boksu, sportu i estrady, będzie komentował i analizował najbardziej spektakularne walki Andrzeja Gołoty czy Tomasza Adamka. W programie nie zabraknie ciekawostek, zakulisowych historii i  komentarzy.

Już w pierwszym odcinku kibice przekonają się o bokserskim geniuszu Gołoty, oglądając go w pojedynkach z Nicholsonem czy Bowem, ale i doświadczą tego, co w karierze pięściarza stało się poważnym problemem i wywołało jeden z największych skandali w bokserskiej historii. O bójce w nowojorskiej Madison Square Garden, latających laptopach i... kiju bejsbolowym  opowie świadek wydarzeń z lipca 1996 roku Radosław Leniarski.

W kolejnych odcinkach gośćmi programu będą m.in.: Przemysław Saleta, Krzysztof Włodarczyk, Tomasz Adamek, Iwona Guzowska, Marcin Daniec czy Kazik Staszewski. Emisja w każdy piątek w Orange sport.

Premiera 1. odcinka: Janusz Pindera zaprasza: Gołota vs. Nicholson i Bowe - piątek, 20 grudnia o godz. 20.00.

Add a comment

Przemysław Opalach

Przemysław Opalach (13-2, 12 KO) zakończył dziś okres przygotowań do walki w Ghanie. Podczas gali Warriors Night II, olsztyński pięściarz zmierzy się 20 grudnia z Maishą Samsonem (8-4-2, 4 KO). Stawką pojedynku będą pasy IBF International, WBF i WBO African kategorii superśredniej. - Muszę to wygrać. Jeśli przegram, to najprawdopodobniej będę musiał zakończyć karierę – zapowiada założyciel „Wilków Olsztyn”.

Kamil Kierzkowski: Twój wylot do Ghany coraz bliżej. Myślisz, że będzie to przełom w twojej karierze?
Przemysław Opalach: Tak, mam nadzieję, że ta walka otworzy mi wiele drzwi. Obecnie jestem chyba jedynym Polakiem, który wybiera się na walkę w tak specyficzne miejsce jak Afryka. Podejmuję jednak takie ryzyko. Mógłbym oczywiście zamiast tego poobijać w tym czasie kilku kelnerów w Polsce… ale nie chcę tego. Chcę tylko poważniejszych walk. W tej mam do wygrania 3 tytuły. Na takich walkach mi zależy.

- Kończysz okres przygotowań. W jakiej jesteś formie?
Właśnie dziś rano przeprowadziliśmy z trenerem ostatni trening. Forma? Powiem tak: jak na polskie warunki, polski klimat itp. – jestem przygotowany bardzo dobrze. Mam nadzieję, że podobny poziom uda się utrzymać w Ghanie. Wieczorami jest tam obecnie średnio 26-27 stopni, w dzień 32-33. Do tego dochodzi 58% wilgotności powietrza. Cóż. Zobaczymy jak mój organizm zniesie walkę w takich warunkach. To na pewno dodatkowa motywacja, by zakończyć walkę przed czasem.

- …forma najlepsza w karierze?
Zdecydowanie. Wagę mam już praktycznie od 3 tygodni. Trzymam ją bez problemu, a przy tym dobrze się czuję. Nie muszę nic zrzucać. W tym miejscu szczególny ukłon w stronę Life Fitness Academy: rozpisali mi dietę, pomagali we wszystkich kwestiach tego typu. Wiedzieli co robią. To świetni fachowcy. Efekt jest taki, że czuję się świetnie.

- Debiutowałeś na zawodowych ringach stosunkowo niedawno. W maju mierzyłeś się już o tytuł IBF International. Teraz zawalczysz o niego ponownie, a dodatkową stawką pojedynku są pasy WBF i WBO African. Wielu zachodzi pewnie w głowę: w jaki sposób facet, który nie podlega pod żadną grupę promotorską, dostaje walki tego typu?
Po prostu się staram (śmiech). Mam troszkę znajomości. Poza tym wiesz… Tak jak to w życiu: nikt nie robi nic za darmo. Wprawdzie Ghana nie jest typowo moją inwestycją, gdyż to mnie takową walkę zaproponowano. Dotychczas to ja wszystko opłacałem, dokładając przy tym ciągle z własnej kieszeni. Mam dobrych sponsorów, którzy wierzą we mnie i chcą mi pomóc. Gdyby nie oni – nie miałbym żadnych szans.

- W Ghanie są dwie możliwości: albo wygrasz, albo przegrasz. Wspomniałeś kiedyś, że jeśli przegrasz w Afryce, to kończysz karierę. Dalej podtrzymujesz to postanowienie?
Tak. W przypadku przegranej najprawdopodobniej tak właśnie zrobię. Rozmawiałem już o tym z trenerem. Po porażce w maju musiałem praktycznie wszystko zaczynać od zera. Ma to wprawdzie też swoje dobre strony, ale od nowa to od nowa. Jeśli przegrałbym w tej chwili… - to znów musiałbym wszystko budować od fundamentów. Nie wiem czy miałbym już na to dostatecznie dużo siły, pieniędzy i ochoty. Mógłbym jeździć po kraju i robić za kelnera… tylko po co? Milionów nie zarobię, a stracę zdrowie. To kiepski interes. Trzeba patrzeć na to realnie.

- Oczywiście życzę Ci jednak wygranej. Co jeśli zwyciężysz w pojedynku z Samsonem?
Będę szukał kolejnych wyzwań, kolejnych tytułów…

…jeszcze więcej tytułów? W Ghanie zawalczysz o trzy.
(śmiech). Tak poważnie to nie mam jeszcze konkretnych planów. Ta walka jest dla mnie teraz oczywistym priorytetem i nie chcę zbytnio wybiegać w przyszłość. Mam w Afryce robotę do zrobienia. Jak ją wykonam, to wtedy będę się zastanawiał. Trzeba pamiętać, że to TYLKO i AŻ boks. Samson to nie Froch, ale nie chcę go lekceważyć. Broner też dużo mówił przed walką z Maidaną… - a każdy widział jak to się skończyło.

- Zwycięstwo pchnęłoby Cię w górę we wszystkich rankingach. Istnieje prawdopodobieństwo, że zacząłbyś się pojawiać w zestawieniach IBF czy WBO. Widziałbyś jakieś szanse w konfrontacji z kimś z tych rankingów?
Szczerze mówiąc… to chyba nie ma sensu się zbytnio oszukiwać. Umiem boksować, ale trzeba też znać swe miejsce w szeregu jeśli miałbym sprawdzać się na tle największych światowych wyjadaczy w mojej wadze. To trochę inna liga, zdaję sobie sprawę. Gdybym jednak otrzymał propozycję tak poważnej walki – to bym ją przyjął. Taki już jestem, że nie boję się wyzwań… nawet jeśli miałbym być na straconej pozycji.

- Nie byłoby powtórki z walki z Ajetovicem?
Możliwe. Istnieje taka możliwość. Sądzę jednak, że wtedy zupełnie inaczej bym się przygotowywał niż ostatnio. Byłyby również inne pieniądze, o tym też nie można zapominać. Na pewno nie byłbym faworytem. Do ringu jednak wyjść bym się nie bał. Dostaję propozycję tak poważnej walki – parę minut i jest decyzja z mojej strony.

- A co z naszym polskim podwórkiem? Jak widzisz się na tle takich zawodników jak chociażby Sołdra czy Dąbrowski?
To jest boks: chwila nieuwagi, jeden cios i siedzisz na dupie. Wszystko jest możliwe. Nie wierzę jednak, by – choćby wspomniani Sołdra czy Dąbrowski – byli mi w stanie zaoferować takie pieniądze, które pokryłyby się chociaż z tymi, które sam zainwestowałem w swoje walki. Z drugiej strony – oni są w trochę innej sytuacji. Stoją za nimi promotorzy. Jeśli przegrają, to nie będzie miało to aż takiego wpływu na ich karierę. U mnie natomiast taka przegrana – przy braku promotora i wszystkim co za tym idzie - wiązałaby się z końcem, albo kolejnymi poważnymi pieniędzmi, które musiałbym wykładać z własnej kieszeni.

- Więc chodzi głównie o kwestie finansowe?
Nie ma sensu kogokolwiek oszukiwać. Biorę największe wyzwania z największymi pieniędzmi. Mam rodzinę, muszę z czegoś żyć. Na starciu z Sołdrą i Dąbrowskim – a przynajmniej tak mi się wydaje – miałbym zbyt mało do zyskania, a zbyt wiele do stracenia.

- A gdyby na twoim biurku pojawił się kontrakt na taką walkę… z zadawalającymi Cię warunkami finansowymi?
Jeśli tylko pojawiłby się taki kontrakt, dobra oferta – to oczywiście. Jak najbardziej.

- Wracając do kwestii promotorów – nie myślałeś o tym, by zacząć współpracę z którąś grup promotorskich?
Chyba nie jest mi to teraz potrzebne. Na razie nie idzie mi aż tak źle. Mam w dodatku złe doświadczenia przywiezione z USA. Poznałem trochę ten klimat – i to z tej złej strony. Może w przyszłym roku zastanowię się nad jakimiś zmianami. Nie wiem. Wszystko pokaże walka w Ghanie.

- Wylatujesz praktycznie na kilka dni przed świętami. Jak reaguje na to twoja rodzina?
Oczywiście żona martwi się tymi wszystkimi kwestiami związanymi z przelotem, czy dotrę do domu na czas itp. Wspiera mnie jednak. Wie, że to dla mnie ostatni dzwonek na pchnięcie kariery do przodu. Wie też, że kocham boks. Wspiera mnie – jako żona i jako przyjaciel. Mam wielką nadzieję, że uda mi się wygrać i dla niej i dla synka..

- Pisałeś list do św. Mikołaja w związku z tymi pasami?
(śmiech). Nie muszę, wywalczę je sam. Najlepszym prezentem jest moja rodzina. Lata temu poznałem moją żonę właśnie w okresie świątecznym. To najlepsze co mogło mnie spotkać.

- Masz już jakieś specjalne miejsce na pasy?
Jasne. Specjalna gablota stoi już od dłuższego czasu u mnie w klubie.

- Jakie są jej wymiary?
Tzn?

- Pytam, bo nie wiem czy jest w niej miejsce na kolejne, dalsze tytuły…
Nie (śmiech). Na razie tylko na te, które przywiozę wkrótce z Ghany. W przyszłości na pewno jednak ją rozbuduję… albo pomyślę o kolejnej.

Add a comment

Zapraszamy do obejrzenia migawek z treningu Przemysława Oplacha (13-2, 12 KO), który  20 grudnia w Ghanie skrzyżuje rękawice z Tanzańczykiem Maishą Samsonem (8-4-2, 4 KO) w walce o pasy IBF International, WBF i WBO African wagi super średniej.

http://www.youtube.com/watch?v=sYDkP4kUNDE

Add a comment